W akcji, która rozpoczęła się po godz. 12, brali udział przedstawiciele związków zawodowych: służby więziennej, straży pożarnej, straży granicznej oraz policji. Protestujący (przedstawiciele związków zawodowych służb mundurowych m.in. z Przemyśla, Rzeszowa, Krosna, Tarnobrzegu) rozdawali ulotki informacyjne na temat przyczyn protestu z hasłami: "Tak - dla równego traktowania służb. Nie - dla dalszego oszczędzania na bezpieczeństwie obywateli". Używali też gwizdków i syren, trzymali flagi związkowe. Funkcjonariusze straży granicznej prowadzą także tzw. strajk włoski, polegający na skrupulatnym i drobiazgowym przestrzeganiu procedur, jednak ze względu na mały ruch graniczny nie powoduje to większych utrudnień. Jak wyjaśnił ppłk Jacek Zakrzewski z Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych, termin protestu został wybrany celowo, bo na Ukrainie jest teraz czas między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem; ruch na granicy jest mniejszy. Podróżni oczekujący na odprawę po stronie ukraińskiej uważają, że akcja protestacyjne w ogóle nie wydłużyła czasu odpraw. - Uważam, że skoro ktoś w słusznej sprawie protestuje, a ma do tego prawo, to jak najbardziej powinien to robić. Odprawa wcale nie jest wydłużona, bo zdarzyło mi się stać na tej granicy już nawet 12 godzin - powiedziała pani Anna z Ukrainy. Także młode małżeństwo z Przemyśla wyraziło swoją aprobatę dla protestu. Protest zakończył się kilkanaście minut po godzinie 13. Do tego czasu po stronie Ukraińskiej zgromadziło się zaledwie kilkanaście samochodów jadących do Polski, a po stronie polskiej - zaledwie kilka. Natomiast tzw. protest włoski zakończy się o godz. 15.