Oskarżona w czasie śledztwa oraz na rozprawie sądowej przyznała się do zabójstwa. W sądzie odmówiła jednak składania wyjaśnień; zgodziła się jedynie na udzielanie odpowiedzi na pytania. Do zabójstwa doszło we wrześniu 2013 roku. Barbara U. rano, gdy Bartek oglądał telewizję, zaczęła go dusić rękoma, ma później zacisnęła mu na szyi kabel. Gdy dziecko już nie oddychało do domu wrócili szwagier i teściowa kobiety, którzy wezwali pogotowie. Udało się przywrócić akcję serca, ale dziecko nie odzyskało przytomności. Tydzień później lekarze stwierdzili u Bartka śmierć pnia mózgu, a za kilkanaście dni - zatrzymanie krążenia. Kobieta wraz z synkiem i mężem (który nie był biologicznym ojcem chłopca) mieszkała w domu teściowej. Według prokuratury Barbara U. planowała zabójstwo syna już trzy dni wcześniej i przygotowywała sobie alibi - chciała wśród znajomych sprawiać wrażenie, że ma problemy psychiczne. Opowiadała domownikom i znajomym o problemach finansowych, o psychicznym wyczerpaniu. Jednak według biegłych psychiatrów, którzy poddali ją czterotygodniowej obserwacji w szpitalu, jest zdrowa psychicznie i w chwili popełniania czynu była w pełni świadoma. U. przyznała się do zarzucanego jej czynu. W śledztwie wyjaśniła, że zabiła synka, bo był dla niej ciężarem. Mówiła, że miała poważne problemy finansowe, m.in. musiała spłacić przeterminowane kredyty zaciągnięte wiele lat wcześniej wspólnie z pierwszym mężem (ojcem Bartka, który zginął w wypadku drogowym). Musiała też dopłacać do czynszu w zamian za możliwość mieszkania wraz z synkiem i mężem w domach ojca, czy teściowej. Kolejnym motywem zbrodni była chęć ukarania swojego ojca i męża za to, że "jej nie doceniali, że liczył się dla nich tylko Bartuś". Barbarze U. grozi od 8 do 15 lat pozbawienia wolności, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.