Rozpoczął budowę kościoła. W planach ma również przedszkole z ośrodkiem dla dzieci niepełnosprawnych, a w marzeniach - muzeum polskości. Parafia księdza Krzysztofa jest ogromna (3 razy większa od obszaru Polski). Wierni nie są zbyt liczni (około 100 osób), gdyż Kamczatka jako pierwsza w Związku Radzieckim znalazła się przez okres 70 lat pod wpływem wojującego ateizmu. Szaman kazał mu się ochrzcić - Ludzie przyjmują chrzest, ale często robią to np. ze strachu, kiedy znachorka lecząca dziecko powie: "Co, jeszcze nie ochrzczone?! O, to ja nie leczę". Gdy byłem jeszcze w Irkucku, przyszedł do mnie mężczyzna, żeby przyjąć chrzest. Zapytałem go, dlaczego chce to uczynić. Odpowiedział: "A bo mnie szaman przysłał do was. Mam polskie korzenie i mój dziadek był Polakiem. Teraz mam kłopoty ze zdrowiem i biznesem. No to szaman mi poradził, żebym się ochrzcił" - opowiada ks. Krzysztof Kowal, proboszcz parafii w Pietropawłowsku Kamczackim. Ilu parafian liczy katolicka parafia św. Teresy od Dzieciątka Jezus na Kamczatce? - Trudno podać precyzyjne liczby. Będzie to około 100 osób, choć administracyjne dane statystyczne mówią o 3 procentach, czyli około 5 tys. osób! Niektórzy mówią: "Cieszymy się, że jesteście, będziemy przychodzić na mszę". A potem nie ma ich... dwa lata. Inni proszą tylko o katolicki pogrzeb. Czasem do kościoła przychodzi dziadek, a dzieci, choć są ochrzczone, już nie. Tłumaczą się np. brakiem prawdziwego budynku kościoła - mówi ksiądz Kowal. Wśród kamczackich parafian jest duża rotacja. Część wraca z Pietropawłowska na Białoruś, Ukrainę, bo kończą im się kontrakty. - Dlatego wielkimi sukcesami liczbowymi nie mogę się pochwalić, zresztą nie po to tam człowiek pojechał. Cieszy mnie, że chrzest przyjął np. profesor filozofii, wybitny umysł, wcześniej ateista. Nigdy nie było procesji W Pietropawłowsku Kamczackim nigdy jeszcze nie odbyła się procesja Bożego Ciała. Dlaczego? Czyżby władze rosyjskie nie pozwalały na publiczne wyrażanie wiary? - Nie o to chodzi. Po prostu śniegu jest jeszcze tyle, że wiernym nie udałoby się przejść z procesją dookoła naszej małej drewnianej kapliczki - śmieje się ksiądz. - W tym roku i tak zwyciężyliśmy przyrodę. Mieliśmy procesję wielkanocną, co prawda gęsiego i w dwumetrowym tunelu wykopanym w śniegu, odcinkami po schodkach śnieżnych, ale przeszliśmy z Najświętszym Sakramentem wokół tymczasowej kaplicy. Ksiądz Krzysztof chce na Kamczatce wybudować kościół z prawdziwego zdarzenia. Wykupił grunt pod budowę. Przygotował wymagane dokumenty, a to, ze względu na rosyjską biurokrację nie było proste. I to wszystko bez łapówki! Nowa świątynia będzie służyć wszystkim, także Polakom, potomkom tych, których kiedyś zesłano, i tych, którzy pojechali na Kamczatkę za chlebem z Polski, Ukrainy i Białorusi. Kościół ma powstać na zboczu wzgórza. Budowa ruszy, kiedy zejdzie śnieg. Nie będzie to tania inwestycja, materiały budowlane trzeba bowiem sprowadzać samolotem lub statkiem. Pierwotnie ksiądz szacował, że budowa będzie kosztowała ok. 850 tys. dolarów. - Przy obecnych cenach, przypuszczam, że kwota ta będzie dwukrotnie wyższa. Benzyna podrożała o 1/4, a za nią poszły inne podwyżki. Wybudowaliśmy, w większości własnymi rękami, 4-metrową ścianę oporową. Liczyłem, że będzie to koszt 10 tys. euro. Zapłaciliśmy dwa razy więcej. Prawem analogii te 850 tys. dolarów to nam pewnie wystarczy tylko na stan surowy. Przedszkole przy okazji - Świątynia jest potrzebna do dawania świadectwa i tworzenia wspólnoty wierzących, ale bez działalności charytatywnej sama budowa kościoła nie miałaby sensu - podkreśla ksiądz. Stąd pomysł dokończenia budowy przedszkola, które kiedyś zaczęła jedna z organizacji. Przy przedszkolu zostanie również uruchomiony ośrodek rehabilitacji dla dzieci niepełnosprawnych, bo w Pietropawłowsku Kamczackim, 200-tysiecznym mieście, nie ma takiego. A na Kamczatce blisko 4 tysięcy dzieci czeka na miejsce w przedszkolu. Nie będzie to przedszkole tylko dla wyznawców Kościoła katolickiego. - Każde dziecko zostanie przyjęte, wystarczy oświadczenie rodziców, że chcą, aby dziecko było wychowywane przez katolickie siostry zakonne. Oczywiście, wychowanie nie oznacza chrztu i nawracania na wiarę chrześcijańską. Nikt z nas nie będzie zmuszał prawosławnych do przechrzczenia się na katolicyzm, by ich dzieci mogły pójść do naszego przedszkola - tłumaczy ksiądz. Ostatnio znalazł się właściciel przedszkola, teraz uzyskanie od niego budynku jest tylko kwestią funduszy. Ksiądz Kowal zwrócił się więc o pomoc do organizacji katolickich w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Polsce. Niedawno wyruszył też z końca świata, aby przybliżyć kamczackie dzieło w różnych miejscach w Polsce. Niebawem wraca na budowę. Z rzeszowskiej Solidarności zabierze wolontariuszy, którzy pomogą mu przy wznoszeniu kościoła. Nie dostaną za to ani grosza. - Ten trud mogę im jedynie wynagrodzić poprzez pokazanie Kamczatki. Czy ksiądz nie boi się wyzwania? - Trzeba marzyć. Kiedy człowiek straci marzenia, to znaczy, że już jest stary i wcale tu nie chodzi o siły fizyczne. Trzeba wierzyć, mieć nadzieję i tym zarażać innych. Trzeba też umieć cierpliwie czekać, bo odbudowa wspólnoty katolickiej na Wschodzie to nie kwestia miesiąca, ale lat. Ale ja mam nadzieję i ufam. Pan Bóg ma swoje drogi i plany... Autor: BEATA SANDER