- Wystąpiłam z podaniem o leczenie sanatoryjne, po czym dostałem odpowiedź, że moje zgłoszenie nie będzie przechowywane na liście oczekujących. Dlaczego?- mówi zbulwersowana, Otylia Barleska z Rzeszowa. Pani Otylia ma 69 lat, problemy ruchowe i z kręgosłupem, nadciśnienie i cukrzycę. Wskazany jest dla niej bodźcowy charakter leczenia, czyli kąpiele borowinowe i siarkowe, z których nie może korzystać tu na miejscu. -To prawda, że w październiku ubiegłego roku byłam na leczeniu w Busku Zdroju. Miesiąc po powrocie złożyłam już wniosek o nowe leczenie w sanatorium, bo koleżanka z Opola, którą poznałam w Busku też tak zrobiła. Ona dostała numer i czeka w kolejce oczekujących - dodaje. Pani Otylia chciała otrzymać jedynie skierowanie z numerem i spokojnie oczekiwać na swoją kolej, bo chętnych jest wielu. Nie częściej niż raz na rok - Wszystkie wnioski o leczenie sanatoryjne weryfikuje lekarz specjalista w dziedzinie balneoloklimatologii i medycyny fizykalnej lub rehabilitacji medycznej, który ocenia celowość leczenia lub stwierdza przeciwskazania do jego podjęcia mówi Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy powiatowego NFZ w Rzeszowie. Według lekarzy skutki leczenia uzdrowiskowego widoczne są dopiero po 8-10 miesiącach, zatem zalecane jest korzystanie z niego nie częściej jak raz na 12-18 miesięcy. Wyjazd do sanatorium to nie wczasy Pacjenci z Podkarpacia najchętniej wyjeżdżaliby nad morze, ponieważ wciąż sporo osób traktuje wyjazd do sanatorium, jako wypoczynek. O tym, gdzie pojadą, decydują głównie wskazania medyczne, jak i wolne miejsca. Druga strona medalu jest taka, że wyjazd do sanatorium jest niezwykle ważny dla osób wymagających stałego leczenia, na które ich nie stać. Paulina Dudczak FB.init("baac9ef38ccd29fc91ce2d9d05b4783b");