Sąd pierwszej instancji ocenił, że Choma nie jest kłamcą lustracyjnym, gdyż potwierdził w swym oświadczeniu lustracyjnym, że podpisał zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Wyjaśnił w nim jednocześnie, że faktycznie nigdy tej współpracy nie podjął, a do podpisania zobowiązania został zmuszony. Odwołanie od tego wyroku wniósł prokurator rzeszowskiego oddziału IPN. Zdaniem sędziego Sądu Apelacyjnego Stanisława Sielskiego, który uzasadniał czwartkowe orzeczenie, zobowiązanie do współpracy zostało podpisane pod groźbą, co potwierdzili w swych zeznaniach funkcjonariusze SB. Dodał, że z informacji, które sporządził m.in. funkcjonariusz SB nie wynika, żeby Choma starał się komuś zaszkodzić. "Wręcz przeciwnie, można sądzić, że unikał sformułowań, które uderzałyby w działalność opozycyjną". Dlatego też Choma miał prawo do oceny w swym oświadczeniu lustracyjnym, że faktycznie współpracy nie podjął. - Naszym zdaniem, była to współpraca na granicy pozorowanej i rzeczywistej - powiedział Sielski. Choma po rozprawie powiedział dziennikarzom, że cieszy się, iż sprawa jest ostatecznie zakończona. Wyrok jest prawomocny. W ciągu roku wniesienie kasacji przysługuje tylko prokuratorowi generalnemu i rzecznikowi praw obywatelskich.