Szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych w leskim szpitalu Alicja Piegdoń powiedziała, że średni personel szpitala (m.in. pielęgniarki, technicy, ratownicy, laboranci) są zdeterminowani, ponieważ nikt nie chce z nimi rozmawiać. Dyrektor szpitala Alicja Szczepańska powiedziała, że gdy NFZ wypłaci szpitalowi 770 tys. zł za tzw. nadwykonania usług świadczonych przez placówkę, to 40 proc. z tych pieniędzy zostanie przeznaczone na podwyżki dla pracowników. Będzie to jednorazowa nagroda. - To ciągnie się od roku i ciągle słyszymy, że musimy czekać. Obiecane nam przez panią dyrektor pieniądze, które szpital dostanie za nadwykonania, to jednorazowa premia, a nas to nie urządza. Chcemy podwyżek płac. Chcemy poszanowania naszego zawodu - zaznaczyła Piegdoń. Według niej średnia płaca pielęgniarki w leskim szpitalu wraz z dodatkami i dyżurami wynosi od 1200 do 1600 zł na rękę. Pielęgniarki chcą zarabiać o ok. tysiąc zł więcej. Dyrektor podkreśliła, że obecnie nie można mówić o podwyżkach wynagrodzeń, ponieważ szpital nie podpisał jeszcze kontraktu na 2009 rok. Szczepańska zaznaczyła też, że w planie finansowym placówki jest zapis o podwyżkach w wysokości do 10 procent, ale o konkretach będzie mogła rozmawiać dopiero po podpisaniu kontraktu. Dodała, że w ub.r. pielęgniarki otrzymały podwyżki średnio o 10 proc. Piegdoń zaznaczyła, że głodujące osoby nie przestają pracować. Będą nocować na korytarzu szpitalnym, gdzie rozłożyły materace. Wcześniej pielęgniarki przez trzy dni odchodziły na godzinę od łóżek pacjentów. Piegdoń zapewniła, że w tym czasie życie i zdrowie pacjentów nie było zagrożone, ponieważ opiekowały się nimi pielęgniarki oddziałowe oraz lekarze.