Pożar wybuchł w klasopracowni na pierwszym piętrze. Według strażaków przyczyną mogło być zwarcie jednego z urządzeń elektrycznych. Od niego zapaliła się wykładzina, później krzesło i komputer. Walkę z ogniem rozpoczął personel Kiedy kłęby dymu zaczęły się wydobywać na korytarz, wydarzenia potoczyły się już bardzo szybko. - Ja byłem najbliżej tego miejsca. Złapałem gaśnicę i zacząłem gasić płomienie. Jednak w pomieszczeniu w dalszym ciągu było bardzo duże zadymienie, więc zarządziłem ewakuację szkoły i wezwanie straży pożarnej - relacjonuje wicedyrektor szkoły Marek Mazepa. Ewakuacja była sprawna i spokojna Uczniowie zostali przeliczeni przez nauczycieli i wyprowadzeni przed szkołę. Jak mówią całe zajście wyglądało dość dramatycznie. - Widziałam gęsty czarny dym, ogólnie byłam zaskoczona postawą uczniów, którzy zachowali się bardzo spokojnie, niektórzy się bali, ale byli spokojni - opowiada Weronika. - Nagle usłyszeliśmy dzwonki i kazano nam zejść na dół. Na parterze powoli, wszyscy otrzymywaliśmy kurtki. Wiele rzeczy jednak zostało, między innymi kurtki i plecaki - dodaje Marcin. Wszystko trwało 20 minut Do pożaru przyjechały dwie jednostki straży pożarnej. Po przybyciu na miejsce strażacy bardzo szybko opanowali ogień i rozpoczęli oddymianie i wietrzenie pomieszczeń. - W pierwszej chwili akcja wyglądała na bardzo trudną. Wiadomo to jest szkoła, dużo dzieci, ale na miejscu okazało się, że nie ma zagrożenia dla ludzi, którzy zostali wyprowadzeni z budynku. Sam pożar nie był groźny. Było to nadpalenie komputera, wykładziny, podłogi i krzesła - mówi st. kpt Krzysztof Zubik dowódca akcji z PSP w Sanoku. Strat jeszcze nie oszacowano. Wiadomo, że są spore. Miesiąc temu pracownia przeszła kapitalny remont. Trwa sprawdzanie czy wszystkie komputery uległy zniszczeniu, czy są też takie które nadają się jeszcze do użytku. Jutro rano w szkole rozpoczną się normalne zajęcia. Grzegorz Bończak