Parlamentarzyści nader chętnie z nich korzystają, zwłaszcza że koszty pokrywa Kancelaria Sejmu. Wśród najbardziej zapalonych podróżników jest podkarpacki poseł Prawa i Sprawiedliwości, Andrzej Ćwierz. Poseł Andrzej Ćwierz w obecnej kadencji Sejmu odbył 9 podróży zagranicznych. Średnio wychodzi jeden wyjazd miesięcznie. Gdzież to bywał podkarpacki parlamentarzysta? Szczególnie upodobał sobie spotkania związane z tematyką obronności. Zwiedził więc Kwaterę Główną NATO w Brukseli, uczestniczył w paryskim sympozjum na temat "Europa i transformacja jej sił zbrojnych", na tematy obrony i bezpieczeństwa dyskutował w: Liverpoolu, Paryżu, Strasburgu i Brukseli. Zainteresowania parlamentarzysty są jednak szersze. W marcu w Lublanie na Słowenii zajmował się problematyką... zachodnich Bałkanów. Pomajda w Kazachstanie Cztery razy na zagranicznych wojażach był z kolei poseł SLD, Wojciech Pomajda. Uczestniczył m.in. w europejskim posiedzeniu parlamentarnym "Przyszłość Europy" w Brukseli, w zgromadzeniu parlamentarnym OBWE w stolicy Kazachstanu Astanie, w Lublanie w spotkaniu parlamentarnych komisji rolnictwa, wreszcie obserwował przebieg wyborów parlamentarnych w Gruzji. Tomaka w Waszyngtonie Energii na zagraniczne wyjazdy nie szczędzi także parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, Jan Tomaka, który w ciągu ostatniego roku uczestniczył w Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO w Waszyngtonie i Hadze, zawitał też do Brukseli w ramach wizyty studyjnej nt. "Nowej roli parlamentów narodowych w świetle traktatu z Lizbony". Kuchciński na Ukrainę Nieco bliższe wyprawy wybrał Marek Kuchciński z PiS, który za każdym razem trafiał na Ukrainę na dwustronne konferencje. Raz do Kijowa, drugim razem do Kamjanicy. To nic w porównaniu z odległościami, jakie musieli przebyć niektórzy jego parlamentarni koledzy, Kazimierz Gołojuch (PiS) trafił na parlamentarne obrady do Kiszyniowa w Mołdowie, Zbigniew Rynasiewicz aż do Stambułu gnał na Światowy Kongres Międzynarodowej Unii Transportu Drogowego. Nikomu jednak nie udało się przebić Leszka Deptuły z PSL. Ten w ramach wykonywania obowiązków parlamentarnych musiał udać się aż do Tajpej na Tajwanie. Bardzo kosztowne wojaże Tylko w tym roku na poselskie wojaże wydano 1,8 mln złotych. W zeszłym roku ta kwota wyniosła 2,7 mln. W przeliczeniu na jeden poselski wyjazd wychodzi ok. 4 tys. złotych na głowę. Należy jednak pamiętać, że zdecydowana większość z tych eskapad jest jedno- lub dwudniowa i w dodatku ma miejsce w krajach europejskich. Zwykli zjadacze chleba za taką kwotę zafundowaliby sobie wymarzone wakacje. W biurach podróży za tę kwotę można wykupić chociażby dwutygodniowe wczasy (all inclusive) dla dwóch osób w: Grecji, Turcji, Maroku czy Egipcie. Bardziej wymagający mogą polecieć na Kubę - 9 dni za 3,5 tys. złotych od osoby. To i tak mniej niż króciutki wypad posła za niezbyt odległą granicę. SZYMON JAKUBOWSKI