- Moim przesłaniem są słowa świętego Mateusza: ''darmo otrzymaliście - darmo dawajcie''. Tym kierowałem się w ciągu całego mojego życia - mówi ksiądz Jan Majewski, prawdopodobnie jedyny w historii współczesnego polskiego parlamentaryzmu poseł, który zdecydował się na poświęcenie polityki życiu duchownemu. Od lat jest księdzem. Na co dzień, pomimo postępującej choroby nowotworowej, pełni obowiązki wikarego w parafii pod wezwaniem św. Wojciecha w Kaliningradzie. Poseł I kadencji Rok 1991. Aktywny działacz Polskiego Stronnictwa Ludowego Jan Majewski w pierwszych po wojnie w pełni demokratycznych wyborach zostaje wybrany posłem w okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskim. Na Wiejskiej rzuca się w wir politycznej działalności. Angażuje się w prace kilkunastu komisji i podkomisji parlamentarnych. Jest m.in. członkiem komisji ustawodawczej, sprawiedliwości i nadzwyczajnej ds. zbadania skutków stanu wojennego. Uczestniczy w podkomisjach zajmujących się m.in. stosunkami Państwa z Kościołem oraz w podkomisji zajmującej się reprywatyzacją. - Człowiek dusza. Wytrawny polityk, jednocześnie mający niesamowity dar łagodzenia sporów za pomocą cytatów z Biblii - wspominają go ówcześni koledzy z ław parlamentarnych. W rozdrobnionym Sejmie I kadencji wyróżnia się pracowitością, chęcią pomagania innym, zna języki. W parlamencie, gdzie wiele osób znalazło się zupełnie przypadkowo, jego staranne wykształcenie prawnicze, aplikacje radcowska i sędziowska, znajomość niemieckiego, rosyjskiego i łaciny robią wrażenie. Bratnia dusza Jego koledzy parlamentarzyści wspominają, że poseł Majewski był taką bratnią duszą, do której można było się zawsze zwrócić ze swoim problemem, człowiekiem niesłychanie wrażliwym na bolączki innych. Wspominają, jak po ukończeniu studiów prawniczych pracował w środowiskach wiejskich. Pomagał często za darmo w rozwiązywaniu bieżących problemów zwykłych, szarych ludzi. Nie był typem prawnika zapatrzonego we własny interes, szukającego zysku. Często nawet dopłacał do pomocy potrzebującym. Znajomi z tamtego okresu wspominają, że miał jedną wielką namiętność: totolotka. Wciąż grał, marząc, że kiedyś wygra i będzie mógł podzielić się zdobytą fortuną z innymi. Swoją polityczną karierę związał początkowo ze Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym, do którego wstąpił w 1967 roku. Szczególnie mocno angażował się w ruch spółdzielczy. Zasłynął jako twórca wzorcowej spółdzielni ogrodniczej w Kleczanowie koło Sandomierza. Ksiądz z dwójką wnucząt - Gdy Janek był posłem, znałem go jeszcze mało. Owszem, wiedziałem, kim jest, widywałem go na rozmaitych spotkaniach partyjnych. Zwróciłem uwagę na niego dopiero po kilku latach, gdy wspólnie byliśmy na pogrzebie Wincentego Stawarza, wnuka Wincentego Witosa. Zacząłem się przyglądać księdzu, którego twarz wydawała mi się tak znajoma. Wreszcie sobie przypomniałem, że ten facet w koloratce to przecież były poseł mojej partii - wspomina Mieczysław Kasprzak z PSL, obecnie jeden z najbliższych przyjaciół posła-księdza Majewskiego.