Stanisława Kopacewicz (83l.) całe swoje życie przemieszkała w niewielkim pokoju na ulicy Czajkowskiego. Kiedy wybuchł pożar i strawił wszystko co miała, została bez dachu nad głową. Nikt jej nie chce pomóc. Do dziś włóczy się po domach i mieszka kątem u znajomych. Pani Stanisława nie miała łatwego życia. Prawie połowę swojej młodości spędziła w szpitalach i przychodniach. Najpierw zaczęły dokuczać jej nerki. Następnie miała problemy z sercem. Chorobom nie było końca. Do dziś boryka się z problemami zdrowotnymi. Jej mąż był hydraulikiem. Jednak nie pracował w swoim zawodzie. Działał w górnictwie. Wspólnie mieszkali w jednym małym pokoju przy ulicy Czajkowskiego. Problemy zaczęły się, gdy mąż pani Stanisławy dostał wylewu i zmarł. Wtedy załamała się psychicznie. Jej życie zamieniło się w jedno pasmo cierpień i nieszczęść. Nikt jej nie chciał pomóc. Wszyscy się od niej odwrócili. Nie mogła liczyć nawet na własną rodzinę. To jednak nie koniec. Niedługo po śmierci męża na panią Stanisławę spadło kolejne nieszczęście. Spalił się jej pokój, w którym przemieszkała prawie całe swoje życie. Ogień strawił wszystko. Od tego czasu zrozpaczona kobieta została bez dachu nad głową. - Nie mam dokąd pójść. Chodzę po znajomych i proszę o nocleg. W każdy dzień mieszkam kątem u kogoś innego. Jednak nikt mnie wiecznie przyjmował nie będzie - płacze kobieta. Bezdomna staruszka, starała się o mieszkanie socjalne. Była też nawet u prezydenta Krosna Piotra Przytockiego. Jednak nic w tej sprawie nie zrobiono. - Byłam u władzy prosić o pomoc, ale powiedzieli mi, że nie ma mieszkań. Ja nie wiem, co mam robić. Święta spędziłam u kuzynki w domu, ale przecież cały czas tam nie będę- tłumaczy ze łzami w oczach kobieta. Apelujemy do ludzi dobrej woli i wielkiego serca o pomoc dla pani Stanisławy. Staruszka w tym wieku nie powinna mieszkać na ulicy i być pozostawiona na pastwę losu. Damian Ryndak