- Takim militarnym i antyukraińskim symbolem jest miecz Szczerbiec, nielegalnie znajdujący się na Cmentarzu Orląt Lwowskich - powiedział radny nacjonalistycznej partii "Swoboda" Ołeh Pankewycz. Dodał, że jeśli strona polska nie odbuduje pomnika na Chryszczatej na własny koszt, lwowskie władze będą naciskać na rozbiórkę antyukraińskich miejsc pamięci, które znajdują się w ich obwodzie. Dotyczy to m.in. pomnika we wsi Huta Pieniacka, który - zdaniem Pankewycza - został postawiony z pominięciem prawa. W 1944 roku wymordowano tam od 800 do 1200 Polaków. Strona polska twierdzi, że dokonali tego żołnierze składającej się z Ukraińców brygady SS-Galizien. Zdaniem strony ukraińskiej odpowiedzialność za mord ponoszą Niemcy. W przegłosowanej we wtorek uchwale Lwowskiej Rady Obwodowej jej deputowani zwrócili się do prezydenta Wiktora Juszczenki i ukraińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych o stanowcze potępienie "barbarzyńskiego zniszczenia" pomnika UPA w Bieszczadach. Radni podkreślili, że wielokrotnie zwracali się do władz Polski z prośbą o przeciwdziałanie aktom wandalizmu wobec ukraińskich miejsc pochówku, lecz apele te "nie zostały wysłuchane". - Jeśli Polacy dopuścili się takiego aktu na Chryszczatej, to powinni liczyć się z odpowiednią reakcją z naszej strony - oświadczył w rozmowie telefonicznej Pankewycz. Pomnik gloryfikujący UPA pojawił się na Chryszczatej w ubiegłym roku. Powstał w miejscu, w którym znajdował się podziemny szpital UPA. Media przypuszczały, że monument postawiła wycieczka Ukraińców z Kanady. - Cześć pamięci żołnierzom UPA poległym 23.01.1947 w walce z żołnierzami WP w obronie podziemnego szpitala. Towarzysze broni - głosił umieszczony na nim napis. Otoczony krzyżami monument został zbudowany bez uzgodnienia z władzami, więc nadzór budowlany nakazał go rozebrać. Polecenie to nie zostało wykonane. Pomnik został zniszczony przez nieznanych sprawców najprawdopodobniej po ukraińskich świętach Wielkanocnych.