Krzyż, który ufundowała pani Jadwiga Zaremba, został postawiony na przycerkiewnym cmentarzu w miejscu pochówku trzech z ponad dwudziestu mieszkańców Radruża, zamordowanych przez UPA. - Miejsca pochówku większości z nich są nieznane. - Ci ludzie nie mają nawet krzyża, dlatego zdecydowałam, że cmentarz będzie najlepszym miejscem dla upamiętnienia wszystkich, którzy w Radrużu zginęli z rąk UPA - mówi portalowi kresy.pl fundatorka, która postawienie krzyża finansowała z własnej nauczycielskiej emerytury. - Na krzyżu chciałam umieścić tablicę z nazwiskami ofiar: Polaków i Ukraińców, którzy zginęli z rąk banderowców, w sumie ponad dwudziestu osób. Nie włączyłam do tej liczby nazwisk dwóch osób narodowości żydowskiej, bo obawiałam się, że krzyż może się nie spodobać środowiskom żydowskim - wyjaśnia. Inicjatywa pani Jadwigi wywołała oburzenie lokalnych urzędników, którzy zakwalifikowali krzyż jako pomnik, a nie nagrobek. Stawiając nagrobek, nie potrzebowałaby niczyjej zgody. Fundatorka została zasypana nakazami rozebrania obiektu. Wyjaśnienia musiała składać między innymi na policji i w prokuraturze. Przedstawiciele nadzoru budowlanego zarzucają Pani Jadwidze, że, stawiając krzyż na cmentarzu, naruszyła przepisy dotyczące stawiania pomników. Urzędnicy nie potrafili jednak podać różnicy między pomnikiem i nagrobkiem. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w odległości 50 m od krzyża postawionego przez p. Jadwigę od kilku lat stoi postawiony nielegalnie pomnik ku czci "Bohaterów UPA". Na umieszczonej na nim tablicy jako członków UPA umieszczono nazwiska radruskich Ukraińców, którzy zostali zabici przez banderowców właśnie za odmowę udziału w rzeziach na Polakach. - Kiedy przyszli do mnie urzędnicy z nadzoru budowlanego, zaczęli na mnie krzyczeć, że dopuszczam się samowoli budowlanej, że łamię przepisy. Wtedy zapytałam się, dlaczego nie wolno mi postawić krzyża ofiarom UPA, a nie mają zastrzeżeń do stojącego obok pomnika ich morderców - komentuje pani Jadwiga Zaremba. - Wówczas odpowiedzieli, że pomnik "bohaterów UPA" to nie pomnik, ale nagrobek, a na to nie potrzeba niczyjej zgody - opowiada. Zdaniem mieszkających w Radrużu Polaków, w całej sprawie nie chodzi o łamanie przepisów budowlanych. Świadczy o tym również fakt, że na prokuraturze zażądano od p. Jadwigi oświadczenia o tym, że stawiając krzyż, nie chciała obrazić żadnych uczuć religijnych ani narodowościowych, mimo iż oficjalnie nikt nie postawił jej takiego zarzutu. Podobnie niezrozumiałe jest zachowanie urzędników nadzoru budowlanego, którzy, zamiast ograniczyć się do swoich obowiązków, wdali się z p. Jadwigą w dyskusje na temat stosunków polsko-ukraińskich. List do redakcji