Fundacja Nautilus bada zjawiska niewyjaśnione. Jej ekipa przybyła do Mielca w ubiegłą niedzielę. W nocy z 19 na 20 października szukała ducha dziewczynki przy drodze w Przyłęku. Ekipa fundacji przy pomocy specjalnego sprzętu nagrywała w podczerwieni miejsce nawiedzane przez widmo. - Nagrany materiał będzie dokładnie analizowany - mówią przedstawiciele fundacji. - Do tej pory badaliśmy domy nawiedzane przez duchy albo postacie ukazujące się w środku lasu. Przypadek z powiatu mieleckiego jest pierwszym w skali całego kraju - mówi Miłosz Kuss z Fundacji Nautilus. Duch mielecki pojawia się bowiem przy drodze i widzą go głównie przejeżdżający tamtędy kierowcy. Badania polegały przede wszystkim na monitoringu. Reflektor i wóz, w którym rejestrowano obraz nagrywany przez kamerę na podczerwień, ustawiono 100 metrów od trzech krzyży. Cały zapis ma pokazać, czy w tym miejscu coś się przemieszczało. Urządzenia Fundacji Nautilus miały rejestrować obraz w absolutnej ciemności. Niestety, było to nieco utrudnione. - Droga jest uczęszczana właściwie przez całą dobę, więc auta nadjeżdżające oświetlały teren. Do tego dziennikarze prasowi i telewizyjni nagrywali i fotografowali cały proces - wylicza wątpliwości prezes fundacji Robert Bernatowicz. - Nie mogliśmy się dokładnie skupić nad tym, co robiliśmy, bo dookoła było dużo osób niezaangażowanych w badania, które rozpraszały naszą uwagę i zakłócały ciemność. Monitoring trzeba będzie powtórzyć - prorokuje prezes. Wraz z ekipą fundacji na Biesiadce zjawił się jasnowidz Norman. Jego zdaniem miejsce w pobliżu krzyża ma nieco inne pole magnetyczne niż normalnie, stąd niektóre osoby mogą mieć halucynacje. Oznaczałoby to, że zjawa powstaje w głowach kierowców podatnych na działanie takiego pola magnetycznego. Innego zdania jest człowiek z ekipy Nautilusa.- My wierzymy, że ukazująca się dziewczynka to nie fikcja, bo skoro kilkanaście osób widzi to samo w mniej więcej określonym miejscu, to musi być coś na rzeczy - argumentował Miłosz Kuss. Ludzie "ją" widzą Fundacja o zjawie dowiedziała się od człowieka, który ją widział. - Mężczyzna napisał o całej historii w e-mailu, którego do nas przysłał. Kiedy skontaktowaliśmy się z mielecką komendą policji, okazało się, że było już kilka zgłoszeń o dziewczynce, która stoi przy drodze, w lesie, w środku nocy. Później śledziliśmy internet, aby sprawdzić, czy media o tym piszą. Okazało się, że tak. Stąd inicjatywa zbadania tego miejsca - zaznaczył Kuss. O dziewczynce, która rzekomo pojawia się na trasie biegnącej przez las, mówi się od wielu miesięcy. Mieszkańcy Przyłęku i Biesiadki nie chcą o tym rozmawiać z dziennikarzami, ale rozmawiają o tym między sobą. Kiedy ekipa z fundacji jechała do Mielca, zatrzymała się przy sklepie w Kolbuszowej. Miłosz Kuss opowiada, że był zszokowany, jak klientka ze sprzedawczynią rozmawiały o duchu z Przyłęku. Pytania bez odpowiedzi Kto pierwszy widział zjawę i w jakich okolicznościach? Ponad rok temu usłyszeliśmy o tym po raz pierwszy. Mielczanin pracujący w Kolbuszowej i siłą rzeczy często jeżdżący drogą Kolbuszowa - Mielec, słyszał przez CB radio rozmowy kierowców ciężarówek, w których pojawił się wątek dziewczynki stojącej przy drodze. Takie rozmowy słyszał kilkakrotnie, choć podchodził do nich z dystansem, bo nigdy nie zobaczył widma, o którym mowa. Opowieść jednak zaczęła żyć swoim życiem, dotarła do wielu mielczan, a teraz, jak się okazuje, również do szerszego gremium. Dodajmy, że oprócz ekipy fundacji na miejscu "badań" widma zjawiła się grupa dziennikarzy, w tym - ekipa TVN. Dziewczynko, kim jesteś? Kim jest dziewczynka i dlaczego pojawia się w tamtym miejscu? Na te pytania nikt nie ma logicznej odpowiedzi. Dlaczego w miejscu tragicznego wypadku, w którym zginęło trzech mężczyzn, pojawia się duch dziecka? Niektórzy twierdzą, że zjawa ukazująca się w Przyłęku to duch dziecka, które zmarło w tym lesie. Kiedy? Na przykład podczas II wojny światowej, bo w pobliżu był obóz pracy, poligon, później cmentarz. Niezbyt spójne są też wersje na temat wyglądu dziecka - widma. Niektórzy podają, że stoi z różańcem i się modli. Inni, że dziewczynka jest zakrwawiona. Na te pytania nie odpowie też z pewnością ekipa fundacji Nautilus. W każdym razie na pewno nie szybko, bo - jak wynika z wypowiedzi jej prezesa - niedzielne poszukiwania z powodu zbytniego zamieszania trzeba będzie powtórzyć. Tym razem ekipa Nautilus przyjeździe bez zapowiedzi i rozgłosu. A jakie będą efekty ich pracy? Ci, którzy wierzą w zjawiska nadprzyrodzone, będą z pewnością ciekawi werdyktu speców z Nautilusa. Sceptyków pewnie żadne wyjaśnienie nie przekona. ab