W środę rano dwaj podoficerowie usiedli przy swoich biurkach i beztrosko rozmawiając, zaczęli rutynowo czyścić swoje służbowe pistolety. Byli rówieśnikami, mieli po 43 lata. Różnili się policyjnym stażem. Józef miał już za sobą 23 lata służby, Zbigniew nosił mundur od 16 lat. Nagły huk i szarpnięcie pistoletu zaskoczyły Zbigniewa. Zobaczył, że oczy Józefa rozszerzyły się gwałtownie, opadł na oparcie krzesła, a na marynarce jego munduru zaczęła rosnąć brunatna plama krwi... Przerażony Zbigniew wezwał pogotowie, ułożył rannego kolegę na podłodze i starał się zatamować krwotok. Chwilę później na posterunek wszedł lekarz z ratownikiem i postrzelony policjant pojechał do szpitala. - Mimo wysiłków lekarzy nie udało się go uratować - informuje mł. asp Paweł Międlar z zespołu prasowego podkarpackiej policji. - Ranny policjant zmarł przed godziną jedenastą, kilkadziesiąt minut po przewiezieniu do szpitala. Do Horyńca przyjechali policyjni specjaliści z Wydziału Kontroli, Wydziału Prewencji i Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Pod nadzorem prokuratora do późnego popołudnia zabezpieczali ślady tragedii. - Zmarły policjant zostawił żonę i dwoje dzieci - mówi Paweł Międlar. - Skierowano do nich policyjnego psychologa. Opiekę psychologa otrzymał też policjant, który oddał tragiczny strzał.