- Tu są - odpowiedział policyjny wywiadowca udający dresiarza i zatrzasnął kajdanki na rękach młodego przestępcy. W tym samym momencie "przypadkowy przechodzień" skuwał przeguby drugiego włamywacza. Tak, dzięki sprytnemu fortelowi, policyjni wywiadowcy sprawnie zatrzymali chłopców, którzy chwilę wcześniej próbowali włamać się do sklepu. - Dwaj młodzi chłopcy postanowili w nocy włamać się do sklepu przy ulicy Langiewicza w Sanoku - relacjonuje nadkom. Mariusz Skiba, rzecznik prasowy podkarpackiej policji. - Najpierw wybili szybę. Chwilę czekali w ukryciu. Potem zaczęli wyjmować kawałki szyby. Wtedy spłoszył ich przypadkowy przechodzień. Uciekających zauważyli policjanci i pobiegli za nimi. Włamywacze wbiegli do pobliskiego parku i zniknęli w ciemnościach. Na miejsce poszukiwań przyjechały kolejne patrole. Włamywacze przepadli jednak bez śladu. Dwaj wywiadowcy w cywilnych ubraniach, patrolujący ten rejon Sanoka, postanowili zrobić zasadzkę. Radiowozy odjechały, a chwilę później policjanci odegrali teatralną scenę. Jak w sensacyjnym filmie Jeden z nich, ubrany w dres, udawał, że jest pijany i nie ma czym zapalić papierosa. Zażądał ognia od "przypadkowego przechodnia". Ten ominął go szerokim łukiem. "Dresiarz" chwiejnym krokiem poszedł parkową alejką, głośno wyzywając nieuprzejmego mężczyznę. Z balkonu bloku przylegającego do parku rozległ się cichy gwizd. Gdy policjant nie zwrócił na niego uwagi, padło głośniejsze pytanie, czy nie widział w pobliżu glin. Potem z balkonu zeskoczył jeden z włamywaczy. Policjant nadal grał swoją rolę. Gdy drugi włamywacz opuścił kryjówkę, a pierwszy ponowił pytanie i wysunął rękę, by podać zapałki, policjant odpowiedział, że to on właśnie jest gliną. Do akcji wkroczył też "przechodzień", partner "dresiarza". Moment później obaj złodzieje leżeli na ziemi, a na ich rękach zatrzasnęły się kajdanki. - Zatrzymani to mieszkańcy powiatu sanockiego w wieku 17 i 15 lat - informuje Mariusz Skiba. - Mimo młodego wieku, starszy z nich był już notowany przez policję. Za kradzież z włamaniem grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Młodszym zajmie się sąd rodzinny. KRZYSZTOF ROKOSZ