Z dotychczasowych ustaleń policji wynika, że krzyż samowolnie przeniósł na swoją posesję mieszkaniec powiatu stalowowolskiego Krzysztof Obara. 48-letni Obara powiedział, że jest ateistą. Ateista zabrał krzyż - Cud się stał - niewierzący zabrał krzyż, którym teraz się opiekuje. Krzyż stoi na mojej posesji i ma się dobrze. Złożyłem na policji oświadczenie i deklarację, że będę się nim opiekował do czasu oficjalnego ustalenia, co dalej się z nim stanie - dodał Obara. Drewniany krzyż został postawiony na osiedlu podczas drogi krzyżowej w lutym 2009 r. Inspektor nadzoru budowlanego uznał go za samowolę budowlaną i nakazał inwestorowi, czyli księdzu Jerzemu Warchołowi, rozbiórkę. Proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Stalowej Woli nie wywiązał się jednak z tego obowiązku, nałożono więc na niego 5 tys. zł grzywny, której ksiądz nie zapłacił. W konkursie wyłoniono zatem firmę, która miała rozebrać krzyż w drodze tzw. wykonania zastępczego, a kosztami miał być obciążony inwestor. Po przeniesieniu krzyża inspektor budowlany wycofał wniosek do Urzędu Skarbowego o ściągnięcie tych należności od duchownego. - Krzyż zniknął, nie ma go, zatem i postępowanie egzekucyjne jest bezzasadne. Wycofałem wniosek o ściągnięcie wykonania zastępczego - powiedział powiatowy inspektor Nadzoru Budowlanego w Stalowej Woli Marian Pędlowski. Sprawę bada policja Krzyż został przeniesiony w nocy z piątku na sobotę. Policja poinformowała o tym parafię Opatrzności Bożej w Stalowej Woli, a jeden z tamtejszych księży złożył w poniedziałek zawiadomienie o kradzieży krzyża. Policja wszczęła postępowanie. Jak zauważył Obara, rozwiązał problem, z którym przez trzy lata nie poradzili sobie urzędnicy i Kościół. - W kraju demokratycznym prawo powinno być przestrzegane, a Kościół w imię Boga zrobił szopkę z tego krzyża, pośmiewisko - mówił Obara. Zapewnił też, że jeżeli ktoś będzie chciał się pomodlić, to może to zrobić, ale przed płotem, bo na swoją posesję nie wpuści. Od tego się zaczęło Krzyż postawiono na osiedlu Młodynie w lasku na tzw. Kokoszej Górce podczas drogi krzyżowej, którą w lutym 2009 r. zorganizowano w Stalowej Woli w intencji zwalnianych pracowników Huty Stalowa Wola. Na krzyżu umieszczono tabliczkę z informacją, że w tym miejscu stanie świątynia parafialna pw. bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Stalowej Woli Jerzy Warchoł mówił jesienią ubiegłego roku, że wówczas tylko uczestniczył w drodze krzyżowej, ale krzyża nie stawiał. Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak nazwał postawienie krzyża samowolą budowlaną na terenie należącym do miasta. Sprawą zajęli się powiatowy i wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, którzy początkowo uznali, że postawienie krzyża nie łamie przepisów prawa budowlanego. Następnie sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Nisku, gdzie stwierdzono znikomą szkodliwość czynu i zamknięto postępowanie. Krzyż samowolą budowlaną W grudniu 2009 roku sprawą zajął się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie, który uchylił decyzje inspektorów budowlanych. W maju 2011 roku Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie utrzymał tę decyzję, dlatego sprawa ponownie wróciła do rozpatrzenia w powiatowym, a następnie wojewódzkim inspektoracie budowlanym, którzy tym razem uznali krzyż za samowolę budowlaną. W czasie trwania konfliktu o wspólną modlitwę w intencji pozostawienia krzyża apelowali do wiernych biskupi sandomierscy i księża w Stalowej Woli. Podczas mszy świętych w miejscowych kościołach odczytano list, w którym duchowni przypomnieli, kiedy krzyż został ustawiony. Wyjaśnili także, że ustawienie krzyża na osiedlu Młodynie wynikało z tego, że w myśl uchwały Rady Miejskiej miał tam stanąć kościół. Tymczasem według prezydenta Stalowej Woli wspomniana w liście uchwała Rady Miasta nie dotyczyła budowy nowego kościoła, tylko planu zagospodarowania przestrzennego i została uchylona przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.