Wszystko wskazuje na to, że do fatalnej pomyłki doszło na skutek błędnych ustaleń rzeszowskich funkcjonariuszy policji. Stwierdzili oni, że ciało mężczyzny, śmiertelnie przygniecionego paletą z pustaków na jednej z budów, należy do Andrzeja D. O jego zgonie powiadomili następnie byłą żonę, której poradzili, by jak najszybciej zajęła się przygotowaniem pogrzebu. Pochówek miał się odbyć w sobotę około godziny 12. Tego dnia jednak córka pana Andrzeja wraz z jego byłą żoną, postanowiły po raz ostatni zobaczyć zmarłego. Jak się okazało, w trumnie leżał zupełnie obcy im mężczyzna. Choć zwłoki były zmasakrowane, kobiety zauważyły na twarzy denata wąsy, których pan Andrzej nigdy nie nosił, bo nie lubił. Zszokowane, powiadomiły o swoim odkryciu policję, a ta wszczęła szybkie śledztwo w tej sprawie. Godzinę przed ceremonią pogrzebową wyszło na jaw, że pan Andrzej żyje, jest w swoim domu i ma się dobrze - w przeciwieństwie do swojej rodziny, która nie mogła uwierzyć w to, co się stało. - Okazało się, że oglądam obcego faceta - powiedziała TVN24 pani Eliza, córka pana Andrzeja. W szoku jest także Małgorzata Lech, właścicielka zakładu pogrzebowego, który organizował pochówek. - Jest mi tak samo ciężko jak tej rodzinie i nie chciałabym, żeby ktokolwiek w życiu przechodził tak trudny moment jak właśnie ci państwo - powiedziała stacji TVN24. Jak mogło dojść do pomyłki? Według prokuratury zawinili policjanci. - Prokurator, będący na miejscu zdarzenia, zlecił funkcjonariuszom identyfikację zwłok - twierdzi prok. Mariola Zarzyka-Rzucidło, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Rzeszowska policja przeprasza, bije się w piersi i zapowiada, że znajdzie winnych i wyciągnie wobec nich konsekwencje. - Chciałbym wyrazić ubolewanie i przeprosić za to co się stało - powiedział jej rzecznik, Paweł Międlar, stacji TVN24. Okazało się, że w trumnie znajdowało się ciało kolegi pana Andrzeja, który mieszkał z nim od kilku miesięcy, a w dodatku miał tak samo na imię. Adres się zgadzał, imię też, nawet wiek - to jednak nie tłumaczy braku czujności i rzetelności policjantów, bo jednak panowie nazwiska mieli inne, nie wspominając już o zaroście na twarzy lub jego braku. ZOBACZ TAKŻE: W prosektorium zamieniono ciała zmarłych