Wykwalifikowani, wykształceni specjaliści opuszczają ojczyznę. Jednak są też i tacy - ukierunkowani, bardzo ambitni młodzi ludzie, którzy jadą na Wyspy, aby zdobywać dyplomy renomowanych uczelni. Po ich ukończeniu światowa kariera staje przed nimi otworem. - Swoją przygodę z nauką za granicą zaczęłam w 2003 roku - mówi Małgorzata Kut ze Strzyżowa, która przyjechała w rodzinne strony na ferie świąteczne. - Wówczas, po roku studiów dziennikarstwa w Polsce, wyjechałam do szkoły językowej w USA. Jednak studia w Stanach dla Polaków w pewnym sensie są mniej atrakcyjne. Po pierwsze odległość i ograniczenie wizowe, po drugie nauka jest zdecydowanie droższa niż w Europie - dodaje. Licencjat na finiszu Dlatego po roku studiów za oceanem, gdy Polska dołączyła do krajów Unii Europejskiej, wybór miejsca dalszej nauki Małgorzaty padł na Wielką Brytanię. - Z zakwalifikowaniem się na studia praktycznie nie ma problemu - zaznacza. - Nie ma egzaminów wstępnych ani rozmowy kwalifikacyjnej. Po prostu za pomocą (strony internetowej www.ucas.com) internetowego programu UCAS rozsyła się aplikacje. Trzeba tylko dokładnie wszystko opisać - swoje doświadczenie, plany i aspiracje. Brane są również pod uwagę wyniki z matury oraz - co ważniejsze - egzamin z języka. Bo to decyduje o tym, czy komisja uczelniana stwierdzi, że warto dać szansę i zainwestować w daną osobę. Potem trzeba czekać na oferty uczelni - dodaje. W ten sposób w październiku 2005 roku Małgosia stała się studentką londyńskiej uczelni - Kingston University. Dostała się na kierunek psychologia - media i kulturoznawstwo. Chociaż, jak sama przyznaje, dziedzina ta do czasu przyjazdu do W. Brytanii była w kręgu jej zainteresowań jedynie jako hobby. Za kilka tygodni czeka ją poważny sprawdzian życiowy - obrona pracy licencjackiej. I to nie byle jakiej. Nowatorska praca - Postanowiłam w pewnym sensie połączyć dwa bieguny - Polskę i W. Brytanię - zdradza Małgosia. - Moja praca to próba zrozumienia tego, jaki wpływ ma przeszłość na teraźniejszość, na to, kim teraz jesteśmy. Dodatkowo - jak Polacy rozumieją historię, jak odtwarzają wydarzenia historyczne i jak one wpływają na naszą tożsamość. Dotyczy ona oczywiście rodaków mieszkających za granicą. Respondentami w tym przypadku są studenci polskiego pochodzenia z uczelni londyńskich - dodaje. Dla ułatwienia komunikacji, a jednocześnie większej efektywności wypowiedzi promotor Małgorzaty pozwolił, aby rozmówcy wypowiadali się po polsku. - Przecież o rodzimej kulturze, historii i współczesności oraz swoich przeżyciach z tym związanych łatwiej wypowiedzieć się w języku ojczystym - zaznacza. - Spisywanie i analiza pierwszego wywiadu zajęły mi kilkanaście godzin. Potem już było łatwiej. U progu wielkiej kariery Małgorzata Kut już pomyślała o swej dalszej karierze. Zamierza pozostać w Londynie i podjąć studia magisterskie. Otrzymała już propozycję od jednej z najbardziej prestiżowych uczelni świata - Londyńskiej Akademii Ekonomicznej i Nauk Politycznych (org. The London School of Economics and Political Science, w skrócie LSE). - Będę studiować na kierunku psychologia społeczna i organizacja - wyjaśnia Gosia. - Kształci się na nim psychologów pracy wspierających zarządzanie zasobami ludzkimi. To zawód niezwykle potrzebny w obecnych czasach, choć mało znany w Polsce. Marzy mi się praca w zawodzie w charakterze psychologa policyjnego - dodaje. Studia i praca Nauka na uczelniach brytyjskich jest nieco inna niż w Polsce. Studenci mają zaledwie kilkanaście godzin zajęć tygodniowo. Program zmusza do samodzielnego myślenia, działania i wytężonej pracy - podkreśla Małgosia. - Na początku nie jest łatwo, ale potem człowiek się przyzwyczaja, nabiera wprawy. Kadra naukowa wyznacza jedynie kierunki. Pozostałą część studenci muszą wykonać sami. Nie można pozwolić sobie na leserowanie. Przecież nauka słono kosztuje. Braki można uzupełnić podczas regularnych konsultacji lub specjalnych przerw okresowych, takich jak właśnie ta, która jest połączona ze świętami wielkanocnymi i dobiega końca. Co istotne, studenci bez problemu mogą zarobić na swoją naukę. I nie muszą nawet w tym celu stać za ladą pubu. Każda uczelnia ma tzw. sklepik z pracą. Dostępne są oferty długoterminowe lub dorywcze. Wszystko zależy od potrzeb. Małgorzata Kut pracuje w bibliotece uniwersyteckiej. - Ponieważ jest ona czynna całodobowo, łatwo dostosować godziny pracy do harmonogramu zajęć - mówi. - Ponadto jest to o tyle dobre, że w wolnych chwilach można również się uczyć. The London School of Economics and Political Science , w skrócie LSE, to jedna z najważniejszych szkół wyższych specjalizujących się w ekonomii i naukach społecznych, która miała prawdopodobnie większy wpływ na kształt współczesnego świata politycznego niż jakakolwiek inna instytucja uniwersytecka. Szkoła jest uważana za ważny ośrodek debaty politycznej. Wśród absolwentów LSE i jej kadry jest trzynastu zdobywców Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii oraz nagród literackiej i pokojowej; dwadzieścia dziewięć byłych albo obecnych głów państwa, trzydziestu aktualnych brytyjskich parlamentarzystów i dwudziestu dziewięciu parów Izby Lordów. ANDRZEJ ŁAPKOWSKI