- To tak, jakbym ja kupił na starostwo służbowy samochód, a potem przepisał go na siebie - mówi Antoni Błądek. Ale Bronisława Tofila dziwi doniesienie swojego następcy. - Komórka była warta 1,22 złotego. Nie chciałem zmieniać numeru i dlatego przepisałem telefon na siebie. Starosta Błądek to powinien nawet się cieszyć, bo zamiast używać jeszcze przez długi czas mojej starej komórki, kupił sobie nowego SonyEricssona, z górnej półki - mówi Tofil. Ustaliliśmy, że nowy telefon, choć "z górnej półki" kosztował podatników tylko 1,22 złotego. 27 listopada 2006 roku starostą był jeszcze Bronisław Tofil. Dzień później już nie. Ale to właśnie wtedy scedował na siebie telefon. - To nie moja wina. Chciałem to zrobić 27 listopada, ale szwankowała sieć u operatora. Zostawiłem dokumenty, ale formalności załatwiliśmy niestety dzień później. Ale nawet wtedy, mimo że nie byłem już starostą, nie wycofano jeszcze mojego upoważnienia do podpisywania tego rodzaju umów w imieniu starostwa - przekonuje Bronisław Tofil. Ale te słowa nie trafiają do Antoniego Błądka. Przekonuje nas, że to nie operator powinien wiedzieć, kto reprezentuje starostwo, tylko Bronisław Tofil. - To dziecinne tłumaczenie. Pan Tofil doskonale wiedział, że nie jest już przedstawicielem starostwa. Wiedział, nie wiedział... Tym na razie zajmuje się prokuratura. A tymczasem w tej sprawie jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. Według wiedzy operatora telefonii komórkowej, nawet dziś Tofil jest upoważniony do zmian na koncie abonenta - starostwa! - Byłem w salonie w czerwcu i dalej w komputerze wyświetlało się, że upoważniony do zleceń komórkowych starostwa jestem między innymi ja - przekonuje Bronisław Tofil. Były starosta - gdyby tylko chciał, to mógłby np. zablokować wszystkie służbowe komórki pracowników starostwa. Także SonyEricssona Antoniego Błądka. Ale Tofil zapewnia "Sztafetę", że nie będzie taki złośliwy. - To byłoby nadużycie i za to rzeczywiście można byłoby mnie ścigać. A ja poinformowałem nawet operatora, że nie jestem już starostą - dodaje Bronisław Tofil. Blokady telefonów nie boi się zaś Antoni Błądek. - Gdyby doszło do czegoś takiego, od operatora zażądalibyśmy odszkodowania - przekonuje Antoni Błądek. Starostwo najpierw powinno chyba uaktualnić dane, kto może mieć dostęp do konta abonenckiego w sieci komórkowej... (tg)