Został przygnieciony zwałami ziemi w momencie, gdy zszedł do blisko 3-metrowego wykopu. Jego koledzy uciekli, nie udzielając mu pomocy. Prawdopodobnie pracowali na tej budowie "na czarno" - informuje policja. Do wypadku doszło tuż przed godz. 10 na terenie jednej z firm przy ul. Spółdzielczej. Ze wstępnych ustaleń policji i prokuratury wiadomo, że prowadzono tu prace budowlane. - Koparka kopała dół pod fundamenty. W pewnym momencie jeden z robotników zszedł do wykopu. Niemal w tym samym momencie do blisko trzymetrowego wykopu osunęła się ziemia oraz płyty betonowe, śmiertelnie przygniatając mężczyznę - poinformował na miejscu wypadku nadkomisarz Stanisław Pelc z Komendy Powiatowej Policji w Strzyżowie. Nie pomogli i uciekli Przybyli na miejsce strażacy pod nadzorem policji i prokuratora odkopali ciało. Stwierdzono, że gdyby od razu podjęto akcję ratowania może miałby szanse na przeżycie. Jednak pozostali 4 robotnicy uciekli. Prawdopodobnie dlatego, że pracowali tu nielegalnie. Bezpośrednią przyczyną śmierci 37-letniego mieszkańca Strzyżowa były prawdopodobnie urazy wielonarządowe. Jedynym świadkiem zajścia jest operator koparki, jednak nie potrafił wiele wnieść do sprawy. Powiedział, że nie widział momentu wypadku, a tuż po nim był w szoku. Feralny wykop obejrzeli również inspektorzy nadzoru budowlanego. Stwierdzili, że nie był odpowiednio zabezpieczony. Policja chce przesłuchać inwestora oraz odnaleźć pozostałych świadków wypadku. Autor: ANDRZEJ ŁAPKOWSKI