- Proszę sobie wyobrazić, że przez 10 lat bezskutecznie szukacie pomocy na policji, chodzicie w charakterze świadka na rozprawy, które policja zakłada i nie dość, że pomocy nie otrzymujecie, to jeszcze zostajecie przez nich oskarżeni o to, że bezpodstawnie wzywacie patrol. Dlaczego? Bo gdy przyjeżdżają po kilkudziesięciu minutach, jest już cisza - mówi Marcin, syn 59-letniej kobiety, która podpaliła się przed drzwiami komisariatu Śródmieście. - Moja mama miała wielkie poczucie krzywdy. Dlatego to się stało - dodaje. Do dramatu doszło we wtorek, 21 sierpnia. 59-latka zjawiła się na komisariacie na przesłuchaniu. Została bowiem obwiniona o nieuzasadnione wezwanie policji do pubu sąsiadującego z jej blokiem. Kobieta od wielu lat skarżyła się policji na zakłócanie ciszy nocnej przez klientów lokalu, lecz interwencje nie przynosiły skutku.