Telewizor został kupiony w marcu tego roku. Jednak rozpakowano go i postawiono na stoliku 3 tygodnie później. - Wówczas okazało się, że jest krzywy, nachylony pod kątem ponad 5 stopni w dół. Pojechałem do sklepu w Krakowie, gdzie kupiłem telewizor. Powiedzieli mi, że za późno na wymianę i pozostaje tylko serwis. Tam dowiedziałem się, że większość osób i tak wiesza telewizory na ścianie, żebym zrobił to samo. A ja nie chcę - mówi pechowy klient. Wtedy serwisant zaproponował panu Wacławowi, żeby oglądał telewizor... siedząc na podłodze! - Tylko Sony zapomniało dodać w zestawie poduszek albo japońskiej maty - ironizuje pechowy klient. Ostatecznie zwrócił się bezpośrednio do producenta, przedstawicielstwa Sony Poland w Warszawie. Tam przez 3 miesiące był bez przerwy ignorowany. Na maile nikt nie odpowiadał, a konsultanci telefoniczni ciągle go zbywali. Postępowanie producenta i ludzi pracujących na jego rzecz na tyle zirytowało pana Wacława, iż postanowił dać ogłoszenie w portalu internetowy przestrzegające ludzi przed zakupem telewizorów Sony. Po tym ogłoszeniu zainteresowaliśmy się sprawą. Dlaczego przedstawiciele Sony sprzedają wadliwe telewizory i nikt nie chce wziąć za to odpowiedzialności? Dlaczego poszkodowany klient był ignorowany przez przedstawicieli Sony? M.in. takiej treści pytania zadaliśmy Annie Horczyczak, rzecznikowi Sony Poland. A. Horczyczak chciała otrzymać dane klienta, miejsce zakupu telewizora i jego dokładny model. Po otrzymaniu zgody klienta, przekazaliśmy jej te informacje. I nagle do pana Wacława odezwał się przedstawiciel serwisu Sony, a kilka dni później potrafił nawet... przyjechać do domu poszkodowanego klienta. Podczas jego wizyty rzeczywiście okazało się, że telewizor jest wadliwy. Niedługo później do poszkodowanego klienta zadzwoniła przedstawicielka Sony. Powiedziała, ze dostanie nowy, lepszy telewizor, ale musi się zdecydować w 20 min. Na takie tempo pana Wacław się nie zgodził. Ostatecznie inny przedstawiciel Sony kilka dni później wadliwy telewizor odebrał, a klientowi oddano za pieniądze za to urządzenie. - Ciekawe, czy Sony zwróci mi pieniądze za "reklamę", którą im wystawiłem. Przecież gdybym tego nie zrobił, nie zainteresowaliby się tym dziennikarze i nadal byłbym ignorowany przez Sony - mówi poszkodowany klient. A w irytacji zamówił ją na 1,5 roku. I nie zamierza z niej rezygnować. Natomiast samo Sony wraz z Anną Horczyczak najwyraźniej uznało sprawę za załatwioną i postanowiło tym razem lekceważyć media, ignorując dziennikarza. Na zadanie pytania, a minął od tego czasu miesiąc, pomimo monitów, pani rzecznik odpowiedzi nie udzieliła. Ciekawe kto następny stanie się ofiarą ignorancji tego koncernu?