Strażacy po wstępnych oględzinach nie stwierdzili wprawdzie śladów naruszenia pojemników - ale do końca nie byli pewni, czy ktoś ich wcześniej nie próbował otwierać. Jak się dowiedzieliśmy w beczkach znajdował się bezwodnik kwasu chromowego- bardzo toksyczna i do tego łatwopalna substancja, stosowana przede wszystkim do chromowania różnego rodzaju powłok. Na beczkach widniały napisy - data i miejsce produkcji środków. Okazało się, że beczki przyjechały z Zakładów Chemicznych z Alwernii niedaleko Krakowa. Zostały wyprodukowane w tym roku. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób trafiły w Bieszczady- wiadomo jednak, że jeżeli substancja dostałaby się do zalewu, nastąpiłoby zupełne skażenie wody. Jak się dowiedzieliśmy w jednostce straży pożarnej w Lesku- wczoraj beczki przewieziono z powrotem do producenta. Za kilka dni po komisyjnym zbadaniu przez specjalistów okaże się, czy były one otwierane. Katarzyna Motas