Dziesiątki ton trującego amoniaku, cyjanku sodu i potasu, groźne chemikalia, produkty ropopochodne - w kilkudziesięciu miejscach na Podkarpaciu przechowywane są ogromne ilości tych niebezpiecznych substancji, które stwarzają realne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Niekiedy magazynowane są bez odpowiedniego zabezpieczenia, z naruszeniem zasad bezpieczeństwa. Niemal w każdej chwili może dojść do tragedii. Obecnie w rejestrze firm podkarpackich, które są potencjalnymi sprawcami poważnych awarii, widnieją 72 zakłady. Lista dzieli się na trzy części: zakłady o dużym ryzyku (np. jasielski LOTOS, Rafineria Nafty Jedlicze, Zakłady Chemiczne "Siarkopol" i "Organika-Sarzyna"), zakłady o podwyższonym ryzyku (m.in. leżajskie "Hortino", "Krosnospan" w Mielcu, WSK Rzeszów) i "pozostałe zakłady mogące spowodować poważne awarie". Tajne ilości trucizn Służby zajmujące się sprawami niebezpiecznych substancji dysponują stale aktualizowaną listą zakładów posiadających trucizny, lecz odmawiają podawania dokładnych informacji o składowanych chemikaliach i ich ilościach. - Nigdy nie wiadomo, kto i w jakim celu może wykorzystać takie informacje - można usłyszeć od jednego z funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej. Według niego, podanie do publicznej wiadomości pełnej listy byłoby prezentem dla potencjalnych terrorystów lub ludzi niezrównoważonych. Zapewne jest się czego bać. Dlaczego? Mimo, że odpowiednie służby na bieżąco kontrolują zakłady i sprawdzają stan zabezpieczeń, to nieprawidłowości jest wciąż dużo. W 2007 roku przeprowadzonych zostało kilkadziesiąt kontroli. Niektóre wyniki wzbudzają poważne zaniepokojenie i kwalifikują się nawet do wszczęcia postępowań karnych. Igranie z życiem Tylko w zeszłym roku inspektorzy ochrony środowiska stwierdzili w niektórych kontrolowanych zakładach takie uchybienia, jak: brak osób z odpowiednimi kwalifikacji do przeciwdziałania awariom, bałagan w dokumentacjach dotyczących magazynowania niebezpiecznych substancji i działań podejmowanych w przypadku zagrożenia, brak systematycznych kontroli zabezpieczeń, złe składowanie trucizn. W niektórych przypadkach stwierdzono też brak sprzętu i środków niezbędnych w akcjach ratowniczych. Często trucizny były źle oznakowane. Wiele tych zaniedbań może doprowadzić do prawdziwych tragedii. - Zdajemy sobie sprawę, że wciąż stopień zabezpieczenia nie jest wystarczający, że w wielu miejscach łamane są przepisy. Dlatego naciskam na wszystkie służby, by wzmóc kontrole i surowo karać nieprzestrzegających prawa - mówi wojewoda Mirosław Karapyta. SZYMON JAKUBOWSKI Awarii coraz więcej Mimo stałych kontroli, ciągle dochodzi do mniej lub bardziej groźnych awarii. W 2000 roku istniała groźba wycieku 10,6 tony amoniaku z ówczesnych zakładów mięsnych w Rzeszowie. Tylko błyskawiczna akcja straży pożarnej uchroniła miasto przed katastrofą. W ciągu ostatnich lat na Podkarpaciu zanotowano prawie 30 poważnych awarii. Tylko w zeszłym roku było ich siedem. W leżajskim "Hortino" doszło do wycieku amoniaku w maszynowni. W Jedliczu w jednej z firm wybuchła mieszanina propanu, butanu i alkoholu etylowego. W WSK w Mielcu doszło do wycieku zużytych kąpieli galwanicznych z uszkodzonego zbiornika magazynowego. Te substancje i to w bardzo dużych ilościach znajdują się na Podkarpaciu: - Amoniak - używany jest m.in. w urządzeniach chłodniczych. Wyciek kilkudziesięciu kg amoniaku może spowodować powstanie chmury o średnicy 100 metrów, która jest w stanie zniszczyć życie w strefie swego oddziaływania. - Cyjanek potasu - stosowany w pracach metalurgicznych i galwanotechnicznych. Powstaje też w przypadku pożarów. Śmiertelna dawka to 1 mg na kilogram masy człowieka. W przypadku zatrucia wziewnego śmierć następuje w ciągu kilku minut. - Cyjanek sodu - używany m.in. w metalurgii. Śmierć człowieka w ciągu minuty powoduje stężenie 265 mg/metr sześcienny. - Paliwa, skroplone gazy palne, rozpuszczalniki, metanol itp. - substancje łatwopalne i wybuchowe.