Chłopcy przynieśli niewypał, który prawdopodobnie znaleźli gdzieś w lesie do swojego szałasu na drzewie w rodzinnej miejscowości. Wybuch nastąpił w momencie, kiedy dzieci bawiły się nim lub próbowały rozbroić pocisk. Eksplozja była potężna. Kobieta mieszkająca nieopodal próbowała udzielić im pomocy, jednak bezskutecznie. Wybuch granatu dosłownie rozerwał chłopięcą budkę zbitą z 2,5 centymetrowych desek. Jak się okazało, eksplodował 80 milimetrowy granat moździerzowy z czasów II wojny światowej. Wybuch zniszczył wszystko w promieniu 30 metrów. Ofiary znalazły się w samym centrum eksplozji. - Nawet gdyby nie poraziły ich odłamki, to siła eksplozji była po prostu zabójcza - powiedział policyjny saper, który oglądał miejsce tragedii. Zginęło dwóch braci i ich kolega. Trzeciemu z rodzeństwa - 5-latkowi udało się przeżyć. Wszyscy chłopcy to dzieci funkcjonariuszy bieszczadzkiego oddziału straży granicznej. Posłuchaj relacji naszych reporterów Witolda Odrobiny i Krzysztofa Powrózka, którzy są na miejscu tragedii: