Jak poinformował w piątek zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu Marian Haśko, wśród podejrzanych jest pięciu Ukraińców mieszkających w Polsce i dwóch Polaków. Prokurator wyjaśnił, że podejrzani przejmowali na granicy luksusowe auta, które były kradzione lub należały do banków, ponieważ ciążyły na nich kredyty; następnie na podstawie sfałszowanych dokumentów rejestrowali pojazdy w Polsce. - Samochody rejestrowano na podstawione osoby, tzw. słupy, które za 500 zł godziły się podpisać odpowiednie dokumenty, potwierdzające, że nabyli auto w Hiszpanii, Niemczech lub Czechach. Na tym ich rola się kończyła, a członkowie grupy tak przerejestrowane pojazdy sprzedawali w Polsce - poinformował prokurator. Dodał, że w niektórych samochodach przebijano też numery nadwozia. Obok siedmiu członków grupy przestępczej, którym postawiono zarzuty udziału w grupie przestępczej i paserstwo, zatrzymano też pięć osób, które zgodziły się zarejestrować samochody za opłatą. Im prokuratura zarzuciła pomoc z zbywaniu pojazdów i posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami. Członkom grupy przestępczej grozi do 10 lat pozbawienia wolności, a tzw. słupom - do pięciu lat więzienia. Dotychczas prokuratura ustaliła, że sprzedano w ten sposób 22 samochody pochodzące z Ukrainy. Są to najczęściej luksusowe auta: mercedesy, BMW, audi, lexusy, których wartość sięgała od 40 do 260 tys. zł (łącznie ok. dwóch mln zł). Podejrzani są mieszkańcami Przemyśla, Krakowa, Rudy Śląskiej, Będzina. Prokuratura zastosowała wobec nich dozory policyjne i poręczenia majątkowe w kwocie od 3 do 10 tys. zł. Haśko podkreślił, że jest to początkowy etap śledztwa. Prokuratura sprawdza m.in., od kogo członkowie grupy otrzymywali auta, czy były to kradzione pojazdy, czy też ich właściciele sami przekazywali swoje samochody członkom grupy.