Cztery różnej wielkości, idealnego kształtu, koła połączone są ze sobą wąskimi, idealnie prostymi ścieżkami, zaś zboże leży równo przy ziemi pochylone raz w jedną, raz w drugą stronę. Ani jeden kłos nie był uszkodzony, ziemia nie została zadeptana - za to powoduje radiację promieniami gamma. Dziwne ślady zauważono ponad tydzień temu. Od tego czasu na pole pielgrzymują tłumy ludzi, żądnych zobaczyć ślady UFO. Nie brakuje również radiestetów, ufologów, czy innych znawców zjawisk paranormalnych. Dzisiaj na przykład w jednym z kręgów spotkali się myśliwy i radiesteta. Myśliwy usiłuje powstanie okręgów tłumaczyć zwykłym kłusowaniem - jeśli na przykład we wnyki złapie się sarna, to biega ona po okręgu o średnicy, na jaką pozwala jej zwijająca się linka. Z kolei radiesteta twierdzi, że niezidentyfikowany obiekt latający zawisł nad ziemią, zaś zaburzona przez niego grawitacja spowodowała takie właśnie koła i linie. Turyści zwiedzają sławetne pole - wczoraj zapowiedziały się dwie wycieczki autokarowe, a miejscowe dzieci beztrosko bawią się tam w chowanego. Niektórzy z kolei nad tym przypadkiem medytują nad flaszką mocniejszego trunku, bo i takie rzeczy można rankiem znaleźć w pszenicy. I tylko właścicielka pola zdaje się nie być zachwycona całą tą wrzawą. Narzeka, że nie dość, iż "UFO" zniszczyło jej już spory kawał zasiewów, to jeszcze coraz bardziej rozdeptują je wędrujący gapie. I od piątku pobiera opłatę: za wejście - 2 zł., za filmowanie - 5 zł. Do dzisiaj uzbierała już osiemdziesiąt pięć złotych. Ale sama mówi: "Ja się wcale z tego nie cieszę. Wolałabym już, żeby nie stało się to na moim polu". Marcin Kandefer