Zbigniew Matłok, sołtys tej miejscowości twierdzi, że może chodzić o narkotyki. Do Matłoka co rusz zgłaszają się zaniepokojeni mieszkańcy z doniesieniami o tajemniczych samochodach parkujących tuż pod cmentarzem. Czasem są to dwa auta, a czasem trzy lub cztery. Na rejestracjach spoza powiatu. Nielegalne interesy? Zazwyczaj podjeżdżają tam około godziny 22. Cmentarz leży na wzgórzu, więc z parkingu rozciąga się widok na całą Nagawczynę. - Widzą, jeśli ktoś nadjeżdża od strony wsi - komentuje sołtys. Sami za to są mało widoczni, ponieważ parking, ani jego okolica, nie są oświetlone. Mieszkańcy twierdzą, że po otwarciu bagażników kierowcy pomagają sobie latarkami, co widać z daleka. Co tam robią? Nikt nie wie, bo ludzie boją się do nich podejść. Obawiają się, że jeśli dochodzi tam do nielegalnych interesów, kierowcy mogą być agresywni. Nikt nie zgłaszał tych faktów na policję. Ludzie swoimi obawami podzielili się jedynie z sołtysem, a jednocześnie radnym gminy Dębica. Zbigniew Matłok zainteresował już tą sprawą władze gminy, oraz policjantów z komisariatu w Brzeźnicy. Policja zwróci uwagę Nadkomisarz Andrzej Kubicki, komendant komisariatu potwierdza, że sprawa jest mu znana. Poinformował już podległych sobie funkcjonariuszy o podejrzeniach mieszkańców Nagawczyny. Niestety, ci na szczególnie wzmożone wizyty policji nie mają co liczyć. Mogą spodziewać się jedynie, że podczas rutynowych patroli mundurowi zwrócą większą uwagę na parking. - Nie mam specjalnych środków, żeby regularnie wysyłać tam ludzi - wyjaśnia Kubicki. Kiedyś był tam czarny jeep Sołtys przypomina, że to nie pierwszy raz, kiedy w Nagawczynie pojawiają się podejrzane auta. Tyle że wcześniej, około pół roku temu, parkowały przy wjeździe na stadion. Wśród nich czarny jeep. Matłok wspomina, że zapytał nawet kierowcę o cel jego wizyty, ale ten zupełnie go zignorował. - Powiedział mi tylko, że stoi na gminnej drodze, a to mu wolno - opowiada. Jednak kierowcy najwidoczniej nie spodobało się zainteresowanie mężczyzny i wraz z kolegami przeniósł się w inne miejsce. I był spokój. Niestety, jak się okazało tylko na chwilę. Zbigniew Matłok liczy, że i tym razem, już z pomocą policji, uda mu się wypłoszyć z Nagawczyny nieciekawe towarzystwo. I że skończą się podejrzane schadzki na przycmentarnym parkingu. Tomasz Ratuszniak