Związkowcy z 45 organizacji działających w Poczcie Polskiej domagają się podwyżek płac dla wszystkich pracowników od 800 zł do 1000 zł. Jeśli dogadają się z zarządem firmy, to będzie to prawdziwy cud... Taki sam, jakim byłoby dojście listu wysłanego z Rzeszowa do Gdańska np. w godzinę! Pomruki niezadowolenia pracowników Poczty dobiegały stamtąd już w ub. roku. Zostały jednak zneutralizowane, zanim doszło do protestu. Firma wydała na podwyżki - owszem niewielkie, ale jednak - 150 mln zł. Teraz jednak, jak obliczono, aby spełnić oczekiwania związkowców potrzeba by było ok. miliarda zł! Poczta Polska nie ma takich pieniędzy. Owszem, na razie utrzymuje się nad kreską, ale jej zysk cały czas spada. W ub. roku zarobiła tylko 50 mln zł, o ponad połowę mniej niż rok wcześniej. Do tego niemal 3 tys. małych placówek pocztowych, rozsianych po wsiach i miasteczkach, notuje ciągle straty. Konkurencja atakuje Tymczasem w ostatnich miesiącach Poczcie Polskiej wyrosła konkurencja. Zarówno InPost, jak i PAF Operator Pocztowy już zdołały odebrać jej część rynku i klientów. Wizerunkowi Poczty nie pomogła też wpadka z terminowością dostarczania przesyłek, jaką zanotowała w ostatnim świątecznym okresie. W ogóle w ub. roku Poczcie Polskiej nie udało się dostarczyć w terminie aż 27 proc. listów. Do tego konkurenci, wykorzystując swoją większą elastyczność, chcą zaatakować te segmenty rynku, w których Poczta zdaje się nieco przysypiać, np. przesyłki z e-handlu. A może to być prawdziwa żyła złota. ANDRZEJ BARAN