To miał być odlotowy wieczór. W niedzielę wieczorem Darek przyniósł "maryśkę" i wspólnie ze swoją dziewczyną zaczęli raczyć się dymem ze skrętów. Nagle młoda kobieta zaczęła "odlatywać" naprawdę. Traciła przytomność. Darek szybko przetransportował ją do szpitala, oddał pod opiekę lekarzy i... zniknął. Lekarze zawiadomili policję. - Gdy policjanci przybyli do szpitala młodej kobiecie została już udzielona pomoc - relacjonuje asp. sztab. Andrzej Walczyna, oficer prasowy stalowowolskiej policji. Ustaliliśmy, że kobietę przywiózł jej chłopak, który powiedział, że razem palili marihuanę. Poszkodowana podała dane Dariusza. Około godzinę później został on zatrzymany. Przyznał się do posiadania narkotyku i udzielania go dziewczynie. Wskazał też, gdzie ukrył pozostałą część marihuany. Ostatecznie, Dariusz został zatrzymany w policyjnym areszcie, a jego mieszkanie przeszukano w poszukiwaniu narkotyków. Jednak nic więcej nie znaleziono. Chłopiec spędził noc w areszcie. W poniedziałek przesłuchano go i postraszono doprowadzeniem do prokuratury z wnioskiem o zastosowanie środka zapobiegawczego. - Podejrzany przyznał się do winy i skorzystał z dobrodziejstwa dobrowolnego poddania się karze - mówi Andrzej Walczyna. - Ma zapłacić tysiąc złotych grzywny. Na tym postępowanie zakończono i młody człowiek został zwolniony do domu. KRZYSZTOF ROKOSZ