Prezydent nagrodził ludzi kultury. Brązowe statuetki "Gałązki sosny" dostali historyk sztuki Anna Sieradzka i chórzysta Stanisław Sądej. W eliminacjach odpadli stalowowolscy poeci, co wywołało oburzenie środowiska literackiego. Andrzej Szlęzak wyciął nie lada psikusa przyznając tegoroczne "Gałązki". Jest to dość prestiżowa nagroda, podparta kopertą z kilkoma tysiącami złotych i nic dziwnego, że wyborowi laureatów towarzyszą emocje. W tym roku chytrością popisali się stalowowolscy poeci, którzy wzajemnie zgłaszali swoje kandydatury. Prezydent zapewne nie jest fanem poezji, bo nie wyróżnił żadnego rymotwórcy. "Gałązki" dał osobom, dzięki którym o Stalowej Woli słychać było nawet na kilku kontynentach. Prof. Anna Sieradzka z Uniwersytetu Warszawskiego wydała książkę "Stalowa Wola. Szlakiem architektury art deco". Jest to pierwsze naukowe dzieło o stalowowolskich budynkach, głównie przedwojennych. Książka ta "otworzyła oczy" nie tylko mieszkańcom miasta nad Sanem, ale i historykom. Powstał nawet międzynarodowy szlak art deco, w którym Stalowa Wola jest jednym z głównych etapów. Stanisław Sądej jest chórzystą z 50-letnim stażem scenicznym. Śpiewa teraz w chórach "Gaudium" i "Lasowiaków". Z drugim chórem objechał kilka kontynentów. Śpiewał nawet z Filharmonią Rzeszowską, a co najciekawsze, jest amatorem i samoukiem. Do dziś nie zna nut, a dość często śpiewał z muzykami po wyższych studiach. - Po prostu trzymałem kartki z nutami, bo tak wypadało, ale śpiewałem z pamięci - mówi laureat "Gałązki". - Kiedyś prosiłem pewnego profesora, żeby nauczył mnie nut, ale on bał się, że wygryzę go z chóru i nie chciał mi pomóc. Wtedy pomyślałem w złości, że nuty nie są mi potrzebne i tak zostało do dziś. "Gałązka sosny" jest przyznawana od 2000 roku. Początkowo była to nagroda literacka, ale od dwóch lat jest "nagrodą kulturalną". Przyznawana jest w dwóch kategoriach: literatura i wydarzenie kulturalne roku. Takim wydarzeniem była operetka "Wielka sława to żart", w której Stanisław Sądej śpiewał główne partie. Choć występowali w niej sami amatorzy, operetkę wystawiono kilkadziesiąt razy, w kraju i daleko poza jego granicami. Jerzy Mielniczuk