Wczoraj i przedwczoraj odwiedzili kilka tarnobrzeskich przychodni, w których zapytali o liczbę zachorowań wśród dzieci. Nie musieli jednak nawet wchodzić do gabinetów lekarskich - zatłoczone poczekalnie mówiły same za siebie. Dzieci chorują na potęgę - Przyszłam do przychodni z synkiem, bo od dwóch dni miał coraz wyraźniejszą wysypkę - mówi mama 5-letniego chłopca. - Najpierw wysypało mu buzię, porozmawiałam z koleżankami, okazało się, że u nich w przedszkolu odnotowano szkarlatynę. Przeraziłam się, ale na szczęście okazało się, że to różyczka. W grupie przedszkolnej u syna nie ma prawie połowy dzieci. Wszystkie chorują - dodaje. Robią, co mogą Pracownicy przychodni robią, co mogą, żeby oddzielić dzieci zdrowe - przychodzące na szczepienia - od tych, którym dokucza przeziębienie i tych, które przyszły z chorobami zakaźnymi. - Gdy tylko pokazałam dziecko w rejestracji, od razu skierowano mnie do izolatki. Wchodzę tam, a tam inna mama z maluchem, który wygląda podobnie jak mój. Cały w kropki. Nie wiem, czy to przez tę pogodę, czy ze względu na osłabioną odporność, ale choroby się bardzo rozprzestrzeniają. Gdzie nie pójdę, z kim się nie spotkam, to wszyscy chorzy. Różyczka zbiera żniwo W recepcji przychodni przy ul. Targowej od kilkunastu już dni zbiera swoje żniwo różyczka, podobnie jest z ospą wietrzną. Zgłaszali się także chory z podejrzeniem szkarlatyny. W przypadku tej groźnej choroby nie można jeszcze jednak - na szczęście - mówić o epidemii. mrok FB.init("baac9ef38ccd29fc91ce2d9d05b4783b");