Wcześniej pracownicy planowali dwugodzinny strajk ostrzegawczy, który miał się rozpocząć o godz. 10, ale trwające od rana rozmowy z dyrekcją wstrzymały akcję. Jak wyjaśniła jeszcze przed rozmowami szefowa zakładowych struktur Solidarności w jarosławskim szpitalu Halina Tama, dyrekcja zaproponowała niektórym pracownikom od 40 do 100 złotych. Pieniądze te miałoby otrzymać ponad 30 proc. pracowników, którzy najmniej zarabiają. - Proponowane przez dyrektora podwyżki są zaledwie regulacją płac, a nie podwyżką, o którą walczymy - powiedziała Tama. Protestujący domagają się podwyżek dla wszystkich (z wyjątkiem lekarzy, którzy pieniądze dostali wcześniej) w wysokości po 300 zł. Pieniądze te miałyby być wypłacane w dwóch ratach: 100 zł z wyrównaniem od maja i 200 zł - do końca roku. W pikiecie biorą udział pracownicy, którzy nie są w pracy, m.in. pielęgniarki, laboranci, rehabilitanci, technicy. Pracownicy jarosławskiego szpitala w czerwcu na znak protestu przeciwko niskim płacom zablokowali drogę krajową nr 4, prowadzącą do przejścia granicznego z Ukrainą w Korczowej.