Te same 3 lata były już za krótkie, by Zbigniewa J. za przestępstwa drogowe skazać prawomocnym wyrokiem, wykluczyć z zawodu sędziego, czy odebrać 4 tys. emerytury. Teraz Zbigniew J. doczekał się jeszcze umorzenia śledztwa za jazdę po pijanemu w 2006 r., bo był wtedy... niepoczytalny. Taką opinię wydali biegli lekarze psychiatrzy i psycholog ze szpitala w Nowej Dębie. Dokument w piątek trafił do Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie, która od dawna chciała Zbigniewowi J. postawić zarzut jazdy po pijanemu. - Śledztwo zostanie umorzone, bo nie można oskarżać osoby, która w chwili popełnienia przestępstwa była niepoczytalna - tłumaczy Łukasz Harpula, zastępca PR w Rzeszowie. W prokuraturze niepoczytalny, w sądzie zbyt chory To oznacza, że historia z grudnia 2006 r., w której to kompletnie pijany Zbigniew J. ścigał się z policyjnym radiowozem, spowodował kolizję, a wyciągnięty z samochodu był agresywny w stosunku do policjantów - finału sądowego mieć nie będzie. Trudno też przewidzieć, kiedy prawomocnym wyrokiem zakończy się proces Zbigniewa J. oskarżonego za jazdę po pijanemu w sierpniu 2005 r. Na dziś sądy są na etapie nieprawomocnego wyroku wydanego w Chełmie i skazującego Zbigniewa J. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, ale nie ma to żadnego znaczenia, bo w Lublinie toczy się proces apelacyjny. I toczyć się może długo, bo były sędzia przedstawia kolejne zwolnienia lekarskie. Taki stan zawieszenia i dokumentacja medyczna potwierdzająca, że Zbigniew J. od 2005 r. leczy się psychiatrycznie, pozwalają mężczyźnie trwać w stanie spoczynku i odbierać co miesiąc 4 tys. zł emerytury. Tak będzie aż do wykluczenia go z zawodu, a to może nastąpić tylko pod warunkiem, że będzie skazany prawomocnym wyrokiem. Temida ślepa i głucha Kilka lat temu pewien rzeszowski prokurator został zatrzymany za jazdę po pijanemu i... złożył rezygnację z zawodu, czym wielu kolegów wprawił w osłupienie... - Głupi, uniósł się honorem, a mógł latami bujać się do czasu prawomocnego wyroku i jeszcze za nic brać niezły kawałek grosza co miesiąc - mówili "pragmatyczni" przedstawiciele prawa. I mieli świętą rację - niestety. Zbigniew J., były sędzia, już tego "błędu nie popełnił". Od 3 lat skutecznie przeciąga moment ogłoszenia prawomocnego wyroku, co z prawniczej arystokracji. - Sądu Dyscyplinarnego i Krajowej Rady Sądownictwa - czyni towarzystwo smutne i żałosne. Ten pierwszy miesiącami ociągał się z uchyleniem immunitetu, uniemożliwiając prokuratorom ściganie przestępcy - a takim jest każdy pijany, nawet sędzia. Dla odmiany Rada Sądownictwa bez mrugnięcia okiem, nawet nie powołując własnego biegłego, uznała, iż sędzia ma tak zszargane nerwy, że najlepiej będzie posłać go w stan spoczynku i przyznać 4 tys. emerytury. Temida jest ślepa i obawiam się, że także głucha. Inaczej tego potoku cynicznych frazesów o godności zawodu sędziego wytłumaczyć się nie da. Aneta Gieroń