Szczęśliwy koniec dramatycznego zdarzenia nastąpił po wkroczeniu do akcji antyterrorystów z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. W środowy wieczór w jednym z mieszkań przy ulicy 3 Maja w Przemyślu biesiadowano przy alkoholu. Między Sebastianem B. i młodszą o kilka lat konkubiną dochodziło do kłótni. Porwał dziecko! Dwukrotnie interweniowała policja, ale za każdym razem kobieta nie godziła się na zabranie konkubenta do izby wytrzeźwień. Przed północą sama powiadomiła dyżurnego Komendy Miejskiej Policji o porwaniu dziecka przez Sebastiana B. W trakcie rozpytywania przechodniów, czy nie widzieli mężczyzny z zawiniątkiem na rękach, jeden z nich powiedział, że widział kogoś takiego biegnącego w kierunku mostu Siwca. Kilka minut po północy policjanci z sekcji kryminalnej, operacyjnej, funkcjonariusze straży granicznej, miejskiej oraz pożarnej, żandarmeria wojskowa, zaczęli przeszukiwać kilkusetmetrowy odcinek nadsańskich zarośli poniżej mostu kolejowego. Sprawdzano równocześnie miejsca, gdzie ewentualnie mógł się ukryć porywacz. - Sebastiana B. znamy z dokonań kryminalnych. Wiemy, w jakim towarzystwie się obraca i na których melinach przebywa. Także do mieszkań członków rodziny i jego znajomych zapukali tej nocy policjanci - mówi podinsp. Franciszek Perłak, naczelnik sekcji kryminalnej, który kierował akcją poszukiwania Magdalenki. Wkroczyli antyterroryści Dopiero włączenie do poszukiwań psów tropiących przyniosło pożądany rezultat. Jeden z nich doprowadził przewodnika do miejsca w krzakach, skąd dochodziło kwilenie dziecka. - Wtedy zdecydowałem o wkroczeniu antyterrorystów. Zadziałali sprawnie. Po kilku sekundach z zarośli wynieśli autora dramatu. Nawet nie zdążył stawić oporu. Musieliśmy użyć antyterrorystów, bo jest on nam dobrze znany jako rozbójnik. Mimo młodego wieku, ma już na swoim koncie kilka wyroków - dodaje Perłak. - Maleństwo przebywało w krzakach prawie trzy godziny, okryte jedynie starym swetrem. Pijani rodzice Dziewczynkę pogotowie zabrało do szpitala, a rodzice trafili do policyjnej izby zatrzymań. Matka Magdalenki miała po skończonych poszukiwaniach jeszcze 1,48 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, a ojciec - 0,82. Po wytrzeźwieniu i przesłuchaniu prawdopodobnie w piątek zostanie im przedstawiony zarzut spowodowania bezpośredniego zagrożenia życia Magdalenki, mimo obowiązku sprawowania nad nią opieki. Wiesław Wojcieszonek