- To koszty ogromne i nieściągalne - mówi Andrzej Wojtyka, spec. medycyny ratunkowej, kierownik Pogotowia Ratunkowego w Strzyżowie. - Najwięcej pijaków jest w weekendy, popularne imieniny, święta. Wręcz utarło się powiedzenie, ''żeby nie czekać kilka miesięcy na tomografię komputerową trzeba się upić i wezwać karetkę''. Ustawa mówi, że leczenie pijaka nie podlega ubezpieczeniu obowiązkowemu i koszty powinien ponieść sam delikwent, ale z reguły tego nie robi. - Ściągalność jest prawie zerowa - mówią dyrektorzy placówek. Tylko do odtruwania W Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie jest kilka łóżek wydzielonych specjalnie dla osób w stanie upojenia alkoholowego lub będących pod wpływem innych środków. To pododdział oddziału intensywnej opieki medycznej. - Jesteśmy jedynym szpitalem w regionie przyjmującym tak dużo pijanych osób ze względu na oddział detoksykacji - mówi Janusz Solarz, dyrektor placówki. - Nie wszyscy wymagają odtruwania, ale każdy pacjent, pijany czy trzeźwy, traktowany jest tak samo. Ci pierwsi wymagają jednak większego nakładu środków na różne badania diagnostyczne, często są agresywni. Trafiają do szpitala w stanie mocnego zaniedbania, wymagają mycia i przebrania, opieka nad nimi to bardzo ciężka i niewdzięczna praca. Do szpitala czy na wytrzeźwiałkę - Jeżeli z leżącym nie można nawiązać kontaktu, musimy wzywać karetkę, a ta z reguły zawozi delikwenta do szpitala. Tylko w przypadku gdy lekarz stwierdzi, że spożyty alkohol nie zagraża życiu danej osoby, zabieramy delikwenta do izby wytrzeźwień - mówi Bartosz Wilk z zespołu prasowego Podkarpackiej Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Wszystkie służby na baczność Do szpitala trafiają również uczestnicy bójek. Przywożeni są w celu zrobienia obdukcji nawet wtedy, gdy obrażenia są niegroźne. W takim przypadku oprócz pogotowia, personelu izby przyjęć, zajęci są również policjanci. Zamiast patrolować ulice, muszą siedzieć w szpitalu i czekać na wyniki badań diagnostycznych, by zabrać potem awanturników do izby zatrzymań. W całym regionie tak samo Tylko w święta nasze ekipy wyjeżdżały kilka razy do osób, które były nieprzytomne bo wypiły za dużo alkoholu - przyznaje Bogdan Krzewski, ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego w tarnobrzeskim szpitalu. - Są i tacy, którzy potrafią wzywać karetkę pogotowia co trzy dni do padaczki poalkoholowej, a my mamy obowiązek jechać. ANNA MORANIEC