Cztery pielęgniarki wciąż głodują. Złożyły też nową propozycję podwyżek. Odpowiedź mają uzyskać w piątek. Jak powiedziała po spotkaniu przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w tym szpitalu, Alicja Kłyż, pielęgniarki zawiesiły dwugodzinną okupację gabinetu dyrektora, grzechotanie butelkami wypełnionymi kamieniami i będą wypełniać dokumentację. Nie zawieszają jednak trwającej od ponad trzech tygodni głodówki. - W środę głodują 4 pielęgniarki. Wykazałyśmy dobrą wolę, poszłyśmy na pewne ustępstwa na prośbę wojewody. Jego obecność wygasiła negatywne emocje i ukierunkowała rozmowę na konkrety. Kolejne spotkanie zaplanowano na piątek - powiedziała. Pielęgniarki zaproponowały podwyżkę w dwóch ratach. Pierwsza - 300 zł od marca, kolejne 200 zł od października. Dyrektor Janusz Kołakowski powiedział, że propozycja pielęgniarek wymaga obliczeń i zastanowienia się. Głodówkę rozpoczęły 19 lutego trzy pielęgniarki, wieczorem dołączyły kolejne trzy oraz dyrektor. Później dołączały kolejne. Dyrektor przerwał protest po tygodniu głodowania. Wyjaśnił, że osiągnął swój cel, jakim było uświadomienie decydentom i opinii publicznej, że dyrektorzy szpitali zostali sami z problemami finansowymi, a nie tylko oni są odpowiedzialni za sytuację w służbie zdrowia. Głodujące pielęgniarki wykonują normalnie swoje obowiązki, nie wypełniały jednak dokumentacji pielęgniarskiej. Pozostałe pielęgniarki codziennie przez dwie godziny okupowały gabinet dyrektora i co kilkadziesiąt minut przez 10 minut grzechotały butelkami wypełnionymi kamieniami. Po zakończeniu dnia pracy głodujące siostry nie opuszczają szpitala, ale rozkładają materace w gabinecie naczelnej pielęgniarki. Wiele głodujących przerwało protest ze względu na pogarszający się stan zdrowia. Wiele z nich jest obecni na zwolnieniach lekarskich. Pielęgniarki odrzuciły wcześniej propozycję dyrektora, który oferował podwyżkę w wysokości 18 proc. dla pielęgniarek (około 290 zł) i 7 proc. dla pozostałych pracowników, z wyjątkiem lekarzy, którzy wcześniej wywalczyli 18 proc. podwyżki. Przyjęły ją natomiast pozostałe związki zawodowe i od marca będą zarabiać 7 proc. więcej. Natomiast po odrzuceniu oferty przez pielęgniarki, dyrektor Janusz Kołakowski wrócił do poprzedniej propozycji - wzrostu wynagrodzeń dla pielęgniarek o 15 proc. (około 220 zł). Zapowiedział też w rozmowie, że mimo iż pielęgniarki nie chcą podwyżki w tej wysokości, on im ją da, i od marca siostry otrzymają o 15 proc. większe pobory. Protestujące z przerwami od 1 lutego pielęgniarki dotychczas domagały się 550 zł podwyżki (wcześniej żądały 750 zł). Dyrektor mówił PAP na początku głodówki, że popiera żądania pielęgniarek, ale w takiej wysokości są one niemożliwe do realizacji. Takie podwyżki kosztowałyby szpital 1,1 mln zł, a jego budżet wynosi niewiele ponad 12 mln zł. Jest to drugi szpital na Podkarpaciu, w którym pielęgniarki włączyły się w głodówkę. Wcześniej taką akcję podjęły siostry z Przemyśla, ale po sześciu dniach głodówki podpisały porozumienie z dyrektorem. Otrzymały 550 zł do pensji zasadniczej, ale wrócą do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką zamierza przeprowadzić dyrektor w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł. W przemyskim szpitalu też trwa głodówka pracowników, m.in. analityków medycznych, techników RTG, rehabilitantów, diagnostyków laboratoryjnych. Domagają się podwyżek w wysokości 550 zł.