Jak powiedziała w piątek przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w stalowowolskim szpitalu Wiesława Wojtala, pielęgniarki domagają się godnych podwyżek. Zapewniła też, że "żaden pacjent nie ucierpi z powodu strajku". - Najpierw chciałyśmy 3 tys. zł brutto. Jednak wiemy, że żaden szpital nie jest sam w stanie udźwignąć kosztów takich podwyżek, więc zmniejszyłyśmy żądanie do 750 zł. Ostatnia propozycja dyrekcji to 350 zł, ale do końca roku, a później wracamy do punktu wyjścia. Nie godzimy się na to - mówiła przewodnicząca. Podkreśliła, że gdyby podwyżka 350 zł przeszła na rok następny z możliwością dalszego wzrostu, pielęgniarki zrezygnowałyby ze strajku. Wojtala zapewniła, że na oddziałach newralgicznych takich jak OIOM, neurologia, porodówka, czy dializy - praca pielęgniarek będzie przebiegać normalnie, na pozostałych oddziałach zostaną siostry oddziałowe. Strajk ma przypomnieć, że "pielęgniarką szpital stoi". Ma to także być forma ostrzeżenia, że jeżeli negocjacje planowane po świętach nie przyniosą spodziewanych efektów, dojdzie do strajku generalnego. Rzeczniczka szpitala Zofia Dłużniak powiedziała, że dyrektor nie może obiecać podwyżek od nowego roku, ponieważ nie ma jeszcze pieniędzy. - Wszystko wskazuje na to, że w styczniu będą pieniądze z nadwykonań za listopad i grudzień, i dopiero wtedy będą rozmowy i podział tych pieniędzy. Wcześniej nie można mówić o wysokości podwyżek, ponieważ fizycznie nie ma jeszcze tych pieniędzy - powiedziała rzeczniczka.