Pikietę zorganizował Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) na Podkarpaciu. Przewodnicząca OZZPiP na Podkarpaciu, Halina Kalandyk powiedziała, że podkarpackie pielęgniarki zarabiają najmniej w kraju i że nagminnie wyjeżdżają w poszukiwaniu lepiej płatnych posad, nie tylko za granicę Polski, ale także do innych województw. - Średnia płaca pielęgniarki na Podkarpaciu to około 1,3 tys. - 1,4 tys. zł z dyżurami świątecznymi, a w innych województwach, np. na Mazowszu czy w woj. pomorskim, gdzie jest mało pielęgniarek, bo wiele z nich wyjechało do Niemiec, średnia płaca to 2,8 tys. - 3 tys. zł. Żądamy zrównania wynagrodzeń pielęgniarek w całym kraju - mówiła Kalandyk. Jej zdaniem pielęgniarki zostały podzielone na lepsze i gorsze. Pikietujące pielęgniarki podkreślały, że wykonują taką samą pracę, jak ich koleżanki w innych regionach, a mimo to ich praca jest znacznie niżej wyceniana. Kalandyk zaznaczyła, że na razie pielęgniarki pikietują, ale jeżeli okaże się, że tylko jedna grupa zawodowa, np. lekarze otrzyma podwyżki, to wówczas nie wyklucza strajku, który oprócz pielęgniarek obejmie też inny biały personel. Podkreśliła też, że w spory zbiorowe z dyrekcjami weszło już ok. 40 proc. pielęgniarek. Z pikietującymi pielęgniarkami spotkała się wojewoda Ewa Draus. Pielęgniarki przekazały jej swoje postulaty. - Domagamy się interwencji w naszym imieniu, do premiera RP Jarosława Kaczyńskiego i ministra zdrowia Zbigniewa Religi i znalezienia środków finansowych, które pozwolą zrealizować nasze postulaty dotyczące wzrostu wynagrodzeń, w innym przypadku będziemy zmuszone podejmować zgodne z prawem bardziej drastyczne działania - napisały protestujące w liście, przekazanym wojewodzie. Wojewoda wyjaśniła, że realizacja żądań pielęgniarek nie leży w jej kompetencjach i zapowiedziała, że przekaże pismo premierowi i ministrowi zdrowia, najpóźniej w poniedziałek.