"Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów" - to były ostatnie słowa, jakie słyszały Stasia, Basia, Władzia, Frania, Antoś i Marysia Ulmowie z Markowej. Był ranek 24 marca 1944 roku. Zaraz potem gromadka niewinnych dzieci została brutalnie rozstrzelana przez Niemców. Wcześniej musiały patrzeć, jak giną ich tata i mama oraz dwie rodziny Żydów. W tym roku mijają 64 lata od tych tragicznych wydarzeń... Kim byli Ulmowie, bardziej znani na świecie niż na Podkarpaciu? Dlaczego ukrywali Żydów, narażając na niebezpieczeństwo swoje dzieci? - Rodzina Ulmów poszła drogą, której uczy nas Chrystus - wyjaśniał w niedzielę, 9 marca, abp Józef Michalik podczas mszy upamiętniającej 64. rocznicę tragedii. - To wielkie świadectwo chrześcijańskiego poświęcenia tak potrzebne teraz światu. Fotograf, ogrodnik i gospodarz Ulmowie byli trochę nietypową jak na tamte czasy rodziną. Józef (ur. w 1900 roku), głowa rodziny - był nie tylko gospodarzem i rolnikiem, ale przede wszystkim człowiekiem z wielką pasją. Służył w wojsku, uczył się w szkole rolniczej. Jako pierwszy w Markowej założył ogród ze szkółką drzew owocowych, uprawiał morwę, hodował pszczoły i jedwabniki. Jednak jego największą miłością była fotografia. Ponieważ uwielbiał czytać, szybko poznał tajniki tej sztuki. Wzorując się na książkach, sam złożył aparat fotograficzny i namiętnie robił zdjęcia, upamiętniając wieś i jej mieszkańców (zdjęcia Józefa Ulmy można podziwiać w albumie pt. "Sprawiedliwi i ich świat" wydanym przez IPN). Chcieli się wyprowadzić z Markowej Żoną Ulmy była młodsza od niego o 12 lat Wiktoria Niemczak. Szczęśliwe małżeństwo doczekało się sześciorga dzieci: Stasi, Basi, Władzia, Franka, Antosia i Marysi. Wiosną 1944 roku miało się urodzić kolejne. Planowali, że całą rodziną przeprowadzą się do Wojstawic koło Sokala, gdzie kupili 5 hektarów ziemi. Przeszkodziła im w tym wojna. Dom Ulmów, stojący na skraju wsi, był idealnym miejscem na kryjówkę. W czasie okupacji przez dwa lata, ryzykując swoje bezpieczeństwo, Ulmowie ukrywali ośmioro Żydów: pięciu mężczyzn o nazwisku Szall oraz trzy Żydówki - Gołdę i Laykę Goldman z małą córeczką. Wiedzieli, że udzielanie pomocy Żydom groziło karą śmierci, ale nie potrafili odmówić potrzebującym. Ukryli ich na strychu, ale nie udało się zachować tego faktu w tajemnicy na dłużej. Jak mówią markowianie, sekret Ulmów wydali Niemcom mieszkańcy wsi. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.