Problem dotyczy znowelizowanej ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach na rynku pracy. Weszła ona w życie 1 lutego, ale nie ma do niej jeszcze przepisów wykonawczych. Istnieje problem w jej interpretowaniu, ponieważ sama ustawa inaczej określa uprawnionych do dofinansowania, a co innego mówi sporządzone do niej rozporządzenie. Dlatego, dopóki występuje ta niejasność, urzędy pracy wstrzymują się z kierowaniem osób bezrobotnych do tzw. pracy subsydiowanej, czyli m.in. do robót publicznych czy prac interwencyjnych. - Wzrasta liczba bezrobotnych, bo kończą się prace sezonowe, następuje likwidacja miejsc pracy w zakładach, wiele osób wraca z zagranicy - tłumaczy Iwona Kurcz-Krawiec, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. - Do prac subsydiowanych mogliśmy skierować tylko 34 osoby, podczas gdy wcześniej kierowaliśmy do nich po 200 - 300 osób. Coraz więcej bezrobotnych W PUP w Przemyślu na koniec stycznia było zarejestrowanych 9812 osób. To o 481 więcej niż w miesiącu poprzednim. Liczba bezrobotnych wzrosła też w Tarnobrzegu. Do końca stycznia zarejestrowało się tam o 800 osób więcej niż w grudniu. Z kolei w urzędzie pracy w Rzeszowie, na koniec stycznia, zarejestrowanych było 16 290 osób. - W styczniu zarejestrowało się u nas ponad 2140 osób - mówi Adam Panek, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Rzeszowie. - To od 14 lat największa liczba zarejestrowanych w styczniu. Dyrektor dodaje, że jest to wynik zwalniania pracowników przez firmy oraz coraz częstszych powrotów rodaków z zagranicy. A z zatrudnianiem do pracy subsydiowanej usiłuje sobie radzić, gdy pojawiają się niejasności, wysyłając zapytania do ministerstwa pracy. Wyjaśnienia spornych kwestii dostępne są na ministerialnych stronach internetowych. Nadal jednak ciężko rozwiązać problem kierowania chętnych na bezpłatne kursy prawa jazdy. W rozporządzeniu ministra infrastruktury takie szkolenie może trwać najwyżej 21 dni. W znowelizowanej ustawie - szkolenie nie może trwać krócej niż 30 dni. Który przepis jest ważniejszy, który należy stosować? Można działać "na wyczucie", ale w większości przypadków urzędy pracy wolą poczekać na stosowne przepisy wykonawcze. Dorota Szturm-Szajan