Ich właściciele nie zgadzają się na stawki proponowane przez fundusz. ich zdaniem za niskie. Pacjenci truchleją, co będzie dalej. Pod koniec ubiegłego tygodnia przedstawiciele większości stacji dializ z całej Polski negocjowali stawkę za leczenie z NFZ. - Po raz pierwszy konkurujące ze sobą stacje dializ zjednoczyły siły i wystąpiliśmy razem, bo sytuacja jest dramatyczna. NFZ proponuje 400 zł za jedną dializę. To mniej niż w ubiegłych latach, dlatego nie zgadzamy się na taką stawkę. A przecież koszty leczenia stale rosną. Ale NFZ tego nie słucha i ignoruje potrzeby chorych i nasze - przekonuje Stanisław Mazur, dyrektor CM Medyk w Rzeszowie, który uczestniczył w negocjacjach w centrali NFZ w Warszawie. Nie możemy dopłacać Szefowie stacji, które nie podpisały kontraktów, domagają się, by fundusz zapłacił 444 zł za jedną dializę. - Nie jesteśmy instytucją charytatywną, żeby dopłacać do leczenia - tłumaczy ich stanowisko Mazur. Zabieg dializy jest bardzo kosztowny. Używamy zachodnich materiałów, za które płacimy w euro. Do tego dochodzą koszty leków, transportu, utrzymania aparatury i pensje dla personelu - wylicza. NFZ nie wierzy w straty Robert Bugaj, dyrektor podkarpackiego NFZ, który reprezentował fundusz w rozmowach, przekonuje, że ujednolicona stawka 400 zł jest wystarczająca. - To o 4 zł więcej niż średnia cena dializy w Polsce. Benzyna jest tańsza, więc spadły koszty transportu. Leki nie drożeją. Spadają koszty diagnostyki, bo zgodnie z decyzją krajowego konsultanta, każdy dializowany pacjent będzie przechodził o połowę mniej badań - broni stanowiska NFZ Bugaj. Zdaniem szefa funduszu, właściciele stacji dializ utworzyli wspólny front, by wymusić podwyżkę, która ma dać im dodatkowy zysk. - Właściciele stacji nie potrafią podać dokładnego kosztorysu jednej dializy. Zaproponowaliśmy, że w ciągu najbliższych 2, 3 miesięcy rzetelnie wycenimy zabieg i opracujemy nowy cennik na drugie półrocze. A na razie proponujemy kontrakt na 400 zł. Niestety nasza oferta została odrzucona - nie ukrywa Robert Bugaj. Pacjenci nie ucierpią Właściciele stacji przekonują, że brak porozumienia z funduszem nie odbije się na pacjentach. Do końca lutego dializują na warunkach z grudnia ub. roku. - Nie ma mowy, żebyśmy przerwali dializowanie, które dla chorych oznacza życie - uspokaja Wacław Bentkowski, ordynator oddziału nefrologii w WSS w Rzeszowie, który również nie podpisał kontraktu. Urszula Pasieczna