- W sumie około 60 osób trafi do placówek służby zdrowia w Dębicy, Rzeszowie i Kolbuszowej - potwierdza dyr. Radosław Skiba. Pacjenci są wściekli i przerażeni. - Ja tymi rękami ten szpital budowałem, a teraz jestem traktowany jak zero. Nie odpuszczę. Jak tylko wyzdrowieję, to w sądzie powalczę o moje prawa - pokazuje pięść Stanisław Kurmania (55 l.), budowlaniec z Mielca. Trafił tu z zapaleniem płuc, podobnie jak jego kolega z sali Krzysztof Kobyra (45 l.), pracownik firmy handlującej złomem. - Jak rodzina będzie mnie teraz odwiedzać? - martwi się. Rodziny pacjentów jednym tchem mówią, kto jest winny tej sytuacji: rząd, lekarze, dyrekcja szpitala, politycy... - Nikt nas nie szanuje, bo nie mamy tu żadnych praw. 40 lat przepracowałam w przemyśle włókienniczym, a teraz, na stare lata, muszę się tułać po szpitalnych korytarzach - mówi załamana Krystyna Kozłowska. Ona też pójdzie do sądu walczyć o odszkodowanie. - Żebym tylko dożyła, bo przenosiny, jazda karetką to nie na moje zdrowie - martwi się. Zamknięte oddziały już świecą pustkami, widać na drzwiach tylko plomby, które strzegą wejścia do środka. Po lekarzach ślad zaginął. Chorzy już pakują swoje rzeczy do reklamówek.