- Chcemy być leczeni już dzisiaj, bo nie mamy czasu na czekanie! Przestańcie traktować nas jak żywe tarcze, bo przy stresie, jakim jesteśmy codziennie poddawani, niedługo będziemy żywi! Rak to śmiertelna choroba! A może to o to właśnie chodzi. Może to taka cicha eutanazja. Przecież zaniechanie lub przerwanie leczenia nowotworu to szybka śmierć chorego - krzyczeli przez łzy ludzie, którzy przyjechali z całego Podkarpacia, by tutaj szukać pomocy w swojej walce z rakiem. A w rejestracji czekała ich przykra niespodzianka. - Mamy polecenie kserować kopie dokumentów medycznych. Pomocy w walce z rakiem musicie państwo szukać gdzie indziej - mówiły im rejestratorki. - Mój mąż powinien brać już 44. chemię, ma teraz dobre wyniki badań, a za parę dni sytuacja może się zmienić - mówi Aleksandra Dziedzic z Mielca. - Leczenie w tym ośrodku to dla niego ostatnia szansa, bo tylko tutaj mają podpisany kontrakt na ten rodzaj bardzo drogiej chemii (ponad 50 tys. zł). Mąż bierze chemię, której nie można stosować w warunkach ambulatoryjnych, która idzie 56 godzin bez przerwy, dzień i noc. Dwa tygodnie bez leczenia - O raku szyjki macicy żona dowiedziała się 10 lipca. Od połowy sierpnia leży na onkologii w Rzeszowie bez żadnego leczenia - mówi Wiesław Drozd. - Rak zżera ją żywcem, schudła już 13 kilogramów, a w dodatku zabija ją stres, bo lekarze nie włączyli ani radio-, ani chemioterapii. Gdyby cokolwiek robiono, wierzyłaby, że ma jakąś szansę. - Nas pacjentów i naszych rodzin nie interesuje to, że dyrekcja nie potrafi się porozumieć z lekarzami. To zwykłe granie losem śmiertelnie chorych ludzi. To nie lekarze winni, tylko politycy - Naświetlanie miałam rozpocząć 27 sierpnia. Jest 3 września, a ja kolejny raz muszę wrócić z niczym - przez łzy mówi Grażyna Słysz z Przeworska. - Zrobiłam 150 kilometrów z chorym mężem tylko po to, żeby dowiedzieć się, że znowu go nie przyjmą - wtórowała jej Anastazja Popiołek. Wszyscy zgodnie podkreślali, że nic nie mają do lekarzy, którzy zawsze wspaniale opiekowali się chorymi, że to politycy igrają ich życiem. Krótkoterminowe umowy Po dwóch godzinach wśród wzburzonych, płaczących ludzi pojawił się dr Andrzej Mruk, pełniący dotychczas rolę pełnomocnika dyrektora ds. onkologii. - Proszę się rejestrować, wszystkich dziś przyjmiemy - powiedział. - Podpisaliśmy wstępnie krótkoterminowe umowy z czterema lekarzami z chemioterapii, którzy od zaraz zaczynają przyjmowanie chorych. Od tej chwili będzie prowadzona chemioterapia ambulatoryjna i oddziałowa - mówi Bernard Waśko, dyrektor WSS w Rzeszowie. - Również Oddział Radioterapii będzie prowadzić naświetlanie tych pacjentów, którzy mają już zrobione badania i na ten tydzień mieli zaplanowane zabiegi. Potrzebny kompromis Nie wiadomo jednak, czy pacjenci w szpitalu przy ulicy Szopena będą mogli dokończyć w poniedziałek rozpoczęte terapie. Wszystko zależy od tego, czy w rozmowach uda się uzyskać kompromis satysfakcjonujący obie strony. Już w piątek wrócili do pracy lekarze z oddziału neurologii w tym szpitalu. Oddział działa normalnie, ma zacząć pełnić nawet ostre dyżury. Wciąż wypowiedzeń z pracy nie wycofała część okulistów. To sprawia, że oddział okulistyczny pracuje w ograniczonym zakresie. Czynna jest tylko jedna poradnia - poradnia leczenia jaskry. Nie są robione są operacje zaćmy, na którą chorzy obecnie czekają przeszło dwa lata. Kolejka pacjentów zamiast systematycznie zmniejszać się, będzie nadal rosnąć. ANNA MORANIEC