Święta prawda, ale na to drugie on akurat nie narzeka... Bo z tego żyje! - Napisz mi tekst o prywatnym detektywie i zdradach małżeńskich - zagadnął kilkanaście dni temu szef... Proszę bardzo... Przed oczami natychmiast pojawił mi się Philip Marlowe, bohater kryminałów Chandlera. Zmęczony życiem facet w średnim wieku - podkrążone oczy, dymiący jak lokomotywa, dla którego mała "lufa" rano, to jak dla innych kawa tuż po przebudzeniu. No tak, tylko jak takiego znaleźć? Po wpisaniu w wyszukiwarkę internetową odpowiedniego hasła, na monitorze pojawia się "od groma" wpisów. Nie tędy droga. Szukam wśród znajomych. Może ktoś z nich albo może znajomi znajomych korzystali z pomocy detektywa? Okazuje się, że bynajmniej nie jest to takie rzadkie. Otrzymuję kilkanaście numerów telefonów. W trakcie którejś już rozmowy głos w słuchawce zdaje się odpowiadać moim wyobrażeniom polskiego Marlowe,a... Znajoma znajomego potwierdza zresztą, że rzeczywiście to jest taki właśnie facet. Sam się przekonam... Tyle tylko, że... może z tym być mały problem! Mojego detektywa rzuca ostatnio po całej Polsce. Pamięta jednak sprawę znajomej znajomego - i chyba jakoś miło ją wspomina, bo... - Wie pan co... - mówi detektyw - będę na świętach u rodziny, to wracając zahaczę o Rzeszów. Marlowe, nie Marlowe, ale detektyw jest... Spotykamy się w śniegowo-lany poniedziałek wieczorem. Być może z powodu świąt moje wyobrażenia na temat "mojego" detektywa, biorą w łeb. Fakt, głos ma jak dzwon chociaż może to ta jego barwa sprawia, że przez telefon wydaje się zmęczonym życiem człowiekiem... A guzik. Facet jest uśmiechnięty, na luzie... Rzeczywiście dużo pali. Nie wygląda jednak na takiego, co to zagląda do kieliszka od samego rana. Kiedy mówię mu o swoich wyobrażeniach, śmieje się: - Tak nie da się pracować... Ustalamy jeszcze, że mam pisać o nim Karol, nie podawać szczegółów - skąd, gdzie, jak... Mówi, że nie potrzebuje reklamy, a poza tym i tak najłatwiej do niego trafić właśnie przez byłych klientów. On czy ona... Według Karola, to jednak kobiety są częściej klientami biur detektywistycznych i to one zlecają im dostarczenie dowodów zdrady małżonka. - Czasem chcą tylko wiedzieć, co się dzieje. Niekoniecznie na początku musi chodzić o kobietę. Bywało, że facet wpakował się po prostu w jakieś kłopoty. Zrobił "interes życia". A później okazywało się, że owszem interes był, tylko że z szemranymi ludźmi... A wtedy on zaczyna chronić rodzinę przed kłopotami, robi się nerwowy, inny, przestaje rozmawiać, seks to też już wspomnienie... Sygnały jednak są i kobiety, które - zdaniem Karola - rzeczywiście mają niebywałą intuicję, mają prawo coś podejrzewać. - A taki fircyk w zalotach, to znaczy zakochany facet... - Karol się uśmiecha - jest jak dziecko. Głupieje. Kobieta natychmiast wyczuwa, że coś z nim jest nie tak. Nawet kiedy on próbuje zacierać ślady. Jednak jak ludzie żyją razem parę lat, to znają się jak łyse konie. Chociaż może facetom tylko się tak zdaje...