To jednak tylko jeden z wielu przykładów agresji skierowanej na podkarpackie świątynie, której ofiarami nierzadko padają duchowni. Agresywnego włamywacza policjanci zatrzymali w niedzielę ok. godz. 4 nad ranem. Świątynia, którą dewastował 33-letni mieszkaniec pobliskiej wsi, to niewielki kościółek pomocniczy, bo Partynia należy do parafii Zgórsko. Z obłędem w oczach tłukł szyby świątyni Funkcjonariusze zaskoczyli go, kiedy z obłędem w oczach gołymi rękoma rozbijał szyby w drzwiach świątyni. Był agresywny, nie chciał słuchać poleceń policjantów i próbował uciekać. Uspokoił się dopiero, gdy założono mu na ręce kajdanki. Badania krwi wykazały, że mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Miał prawie trzy promile. Nie był w stanie wyjaśnić powodów swego postępowania. Jak się okazało, straty, jakie wyrządził, były stosunkowo niewielkie, bo wstępnie oszacowano je na 300 zł. Bulwersuje jednak sposób, w jaki dewastował świątynię w Partyni, pełen agresji i nienawiści. Pobudki, które nim kierowały pozostają nieznane. O opinię w tej sprawie poprosiliśmy ks. prałata Kazimierza Czesaka, proboszcza parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu, kanonika gremialnego Kapituły Katedralnej w Tarnowie i dziekana dekanatu Mielec Południe. Kapłana, którego pracę docenili lokalni dziennikarze, honorując go tytułem "Mielczanina 2007 roku". To głupota człowieka, a nie problem społeczny - To pojedynczy, chuligański wybryk pijanego człowieka - tłumaczy ks. Czesak. - Jeśli ktoś jest pod wpływem alkoholu, to jego działania są na wskroś ograniczone i w żaden sposób nie przekładają się na rzeczywistość. Ludzi różnie reagują na alkohol. Jeden śpi, drugi jest agresywny i szuka bójek bądź miejsca, gdzie może wyładować agresję. Taki człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, czy to jest ulica, dom, czy kościół. Po prostu niszczy. - Próby dewastacji świątyń w powiecie mieleckim to margines - twierdzi kapłan. - W ciągu 37 lat mojej posługi kapłańskiej nie spotkałem się tutaj z tego typu sytuacjami. Miały miejsce drobne kradzieże w kościołach, ale dewastacji nie było. Sytuację z Partyni rozpatrywałbym raczej w kategorii indywidualnej głupoty niż problemu społecznego. Wyzywali kapłana i modlących się wiernych Mniej więcej w tym samym czasie w świątyniach na Podkarpaciu doszło do innych incydentów. Podczas mszy św. w jednym z kościołów w Sędziszowie Małopolskim dwóch młodych mieszkańców Dębicy obrażało księdza i modlących się z nim parafian. Jak się okazało, obaj mężczyźni byli pijani. W ich organizmie wykryto 2 promile alkoholu. Inny pijany (2,3 promile) wandal zakłócił nabożeństwo w kościele w Lubli (gmina Frysztak). Podobnie jak młodzi dębiczanie, pijąc piwo, wykrzykiwał wulgaryzmy w stronę kapłana i wiernych. Innym razem dwóch nastolatków z jednego z sandomierskich kościołów ukradło pieniądze, które były przeznaczone dla najbiedniejszych. Podpalił ołtarz i zbezcześcił figurę Matki Boskiej Do jeszcze bardziej bulwersującego zdarzenia doszło rok temu w Nowej Sarzynie. Młody mężczyzna włamał się do jednego z tamtejszych kościołów, zrzucił tabernakulum, podpalił ołtarz, konfesjonały i Biblię, a na koniec zbezcześcił figurę Matki Boskiej. W pożarze spłonęły m.in.: Pismo Święte, szaty liturgiczne, obrusy, mozaikowa stacja drogi krzyżowej, dwa konfesjonały i chorągwie. Dym okopcił ściany, a w niektórych miejscach odpadł tynk. Sprawcą dewastacji i podpalenia świątyni był 19-letni narkoman - Marcin M. Bardzo możliwe, że kiedy wyładowywał swą agresję w kościele był pod wpływem narkotyków. To jednak niewinne igraszki w porównaniu z zabójstwem kapłana, do którego doszło w nocy z 4-5 lipca 2002 roku w gminie Majdan Królewski. Katowali, dusili i zabili księdza Ks. Paweł Sobczyński, 65-letni proboszcz parafii w Hucie Komorowskiej, został napadnięty i uduszony. Mimo upływu lat morderstwo wciąż okrywa mgła tajemnicy. Wiadomo jedynie, że dzień potem w lesie znaleziono spalonego volkswagena polo, który należał do ks. Sobczyńskiego. Zaniepokojeni policjanci zdecydowali się wejść na plebanię i tam w kuchni zobaczyli zwłoki księdza. W mieszkaniu panował nieład. Ustalono, że w morderstwie brały udział co najmniej cztery osoby. Zanim uduszono księdza, był on wielokrotnie bity. Sprawcy tej okropnej zbrodni jednak wciąż pozostają na wolności... - Niestety, zdarzają się sprawy, kiedy - mimo naprawdę żmudnej pracy policjantów i prokuratorów - nie udaje się zatrzymać sprawców zabójstwa - twierdzi Ewa Sęczkowska z Komendy Powiatowej Policji w Kolbuszowej. - Taka sytuacja miała miejsce w przypadku zabójstwa proboszcza w Hucie Komorowskiej, które było dla nas wszystkich szokiem. Myślą, że na plebanii są wielkie pieniądze - Zbrodnia wydarzyła się w czasie, kiedy dochodziło do brutalnych rozbojów na mieszkańcach tego rejonu Podkarpacia - przypomina Sęczkowska. - Może te czyny miały coś wspólnego z morderstwem kapłana? Trudno mi jednak cokolwiek wyrokować, bo to była zbyt poważna sprawa, aby miała się nią zajmować komenda powiatowa. Nasza rola ograniczała się jedynie do czynności pomocniczych, jak przesłuchania, czy zabezpieczenia dowodów. Policjantka dopowiada, że na terenie powiatu kolbuszowskiego włamania do plebanii bądź kościołów zdarzają się niezwykle rzadko. - Ich celem są głównie pieniądze - twierdzi. - Myślę, że jest to spowodowane świadomością, że jest tam po co iść. Odnotowaliśmy m.in. włamanie do kościoła w Przedborzu, gdzie skradziono zabytkowy obraz, który do dzisiaj nie został odzyskany. Natomiast w świątyni w Cmolasie została uszkodzona figura - wylicza. Paweł Galek