Kilkudniowe cielę znaleziono na leśnej drodze w Rabem koło Baligrodu po burzy, która 26 lipca 2005 r. przetoczyła się nad Bieszczadami. Przez kilkadziesiąt godzin nie pojawiła się po nie matka, więc leśnicy zabrali żubrzątko do zagrody w leśnictwie Czarne. Na początku karmiono je jak niemowlę - mlekiem od krowy z butelki ze smoczkiem. Żubra ochrzczono nieoficjalnie Pubalem. "Pu" to litery zastrzeżone dla linii białowiesko-kaukaskiej żyjącej w Bieszczadach, zaś "bal" - pochodzi od nazwy nadleśnictwa, gdzie go znaleziono. W kwietniu ubiegłego roku wypuszczono Pubala do matecznika w dolinie Sanu. - Widziano go już nawet w stadzie starszych żubrów, ale jednak znów zaczął ciągnąć do ludzi - mówi nadleśniczy z Baligrodu Ryszard Paszkiewicz. Kilka dni po wypuszczeniu na wolność mały żubr m.in. wyjadł turystom kanapki na pikniku. Dlatego znów trafił do zagrody w Woli Michowej, w której przebywa ze starym bykiem o imieniu Bolo. Młodzieniec ma przy nim poczuć zew natury - podaje "Dziennik Polski". - Żeby żyć na wolności, musi się dopiero nauczyć być żubrem - mówi kierownik Stacji Badawczej Fauny Karpat PAN w Ustrzykach Dolnych doc. dr hab. Kajetan A. Perzanowski.