Piękne wysławianie się to umiejętność nietuzinkowa. Jak sam Maciek. Ze świecą szukać teraz licealisty, który na powitanie całuje kobietę w dłoń, szarmancko kłaniając się przy tym w pas. - Ten chłopak zrobi kiedyś karierę. To zdecydowanie osobowość medialna - chwali Maćka Mariusz Potasz, dyrektor popularnego "staszica", do którego chodzi chłopak. A jego uczeń posiada nie tylko osobowość, ale i idealne warunki głosowe, przydatne w osiągnięciu sukcesu. Ma głęboki, donośny głos o miłej dla ucha barwie i znakomitą dykcję. W rozmowie starannie dobiera słowa. - Jestem specyficzny i mówię to z pełną odwagą - przyznaje. Klucz do sukcesu: pójście na żywioł! Zanim Maciek znalazł się w ogólnopolskim finale konkursu musiał przejść eliminacje w Przeworsku. - Miałem przygotować 10-minutową prezentację na temat krajoznawczy. Mówiłem o dworku rodziny Horodyńskich w Zbydniowie, skąd pochodzę. Przy wypowiedzi stawiam na spontaniczność. Jak przygotowuję jakąś prezentację, najpierw zapoznaję się z tematem i absolutnie nie tworzę sobie wystąpienia w punktach. Zauważyłem, że sporo osób miało napisane przemówienia od "A" do "Zet" i wykute na blachę. A ja po prostu opowiadałem - wspomina Maciek. W ocenianiu talentów krasomówczych jury brało pod uwagę właściwie wszystko, co potrzebne jest przy wypowiedzi robiącej wrażenie na słuchaczach: barwa głosu, dykcja, intonacja, sugestywność przekazu, a nawet wyraz twarzy. - Jeśli chodzi o słownictwo, to nie używa się kolokwializmów, ale nie można też doprowadzić do tego, żeby wypowiedź była utrzymana w tonie naukowym. Trzeba zainteresować słuchaczy - mówi młody krasomówca. Przyznaje, że sam nie wie, co tak naprawdę zdecydowało, że odniósł sukces. - Może to, że trafiłem w dobre tematy, może forma wypowiedzi, a może to, że komuś spodobał się mój styl bycia? Nie wiem - kręci głową. Czymś Maciek musiał jednak urzec jury, bo trafił do finałowej piątki w eliminacjach w Przeworsku. Poziom trudności rósł: na tym etapie trzeba było mówić przez 3 minuty na wylosowany przez siebie temat. - Wylosowałem temat "Najciekawsza osoba, jaką w życiu spotkałem". - Na bohatera swojej wypowiedzi Maciek wybrał... Witkacego. - To w Zakopanem zaczęła się moja fascynacja tą postacią i można powiedzieć, że właśnie tu go spotkałem. Chociaż przecież nie żyje - opowiada. Etap ogólnopolski w Golubiu-Dobrzyniu wyglądał podobnie jak eliminacje w Przeworsku. Maciek przegrał z krasomówcą z Bydgoszczy, starym "wyjadaczem" konkursu, ale jak twierdzi, II miejsce to idealna lokata. - Gdybym wygrał, musiałbym w przyszłym roku zasiadać w jury. A tak to mam szansę na jeszcze jedno wystąpienie - mówi. Czy krasomówca przeklina? W codziennych rozmowach Maciek nie uderza w podniosłe tony, nie nadużywa mądrze brzmiących słów. - Wypada mi powiedzieć, że jako laureat konkursu krasomówczego nie używam kolokwializmów, wkładam w swoje wypowiedzi jak najwięcej wyrazów niezrozumiałych i obcego pochodzenia, buduję zdania wielokrotnie złożone i używam tylko pięknej polszczyzny. Oczywiście tak nie jest. Dostosowuję wypowiedzi do rozmówcy. Trudno żebym rozmawiał z kolegą na ulicy w taki sposób, jak na konkursie - mówi. A czy przeklina? - Pomińmy to pytanie - ucina z uśmiechem. Pytany o plany na przyszłość na chwilę milknie. - Jak powiem komuś, że myślę o szkole teatralnej, to może zabrzmieć, że chcę być gwiazdą rodem z "Na Wspólnej". A tu chodzi o teatr, o coś, co jest głębsze niż tylko bezsensowny obraz. W teatrze jest szansa dać człowiekowi jakiś ładunek emocjonalny i przekazać coś, co pozwoli mu żyć inaczej. Taka filozofia poprzez sztukę - mówi z powagą nieprzystającą do licealisty. Na razie Maciek spełnia się jako aktor w Teatrze Amatorskim prowadzonym przez Krzysztofa Czubaja. Ma na swoim koncie kilka zwycięstw w miejskich i powiatowych konkursach recytatorskich. Nie dziwi informacja, że z języka polskiego ma ocenę celującą, choć jak twierdzi, jego umiejętności krasomówcze niczego mu w szkole nie ułatwiają. Mówić każdy może, trochę lepiej lub... Laureat konkursu krasomówczego przyznaje, że trudno jednoznacznie stwierdzić, czy umiejętności pięknej mowy można nabyć, czy to raczej kwestia wrodzonego daru. Ale słuchając sposobu, w jaki Maciek buduje zdania nabiera się pewności, że bez erudycji i oczytania nie da się wyuczyć lekkości wypowiedzi. Pytanie czy rodzice są z niego dumni licealista kwituje. - Nie powinni. Uważam, że to co robię to niewielka cząstka, tego co jestem w stanie zrobić i nic w porównaniu do tego, co robią inni. Malwina Sfefaniak