Do stworzenia stroju Rzymianina użył m.in. 25 pasków do spodni, hełmu budowlanego, dwóch kurtek i... damskiej torebki. Głównymi elementami ręcznie uszytego stroju elżbietańskiego były fragmenty poszewek na poduszki, firanek i damskiego żakietu. Tak! Sebastianowi Pawłowskiemu pomysłowości odmówić nie można. Sebastian Pawłowski to na co dzień manikiurzystka i wizażysta w jednym z rzeszowskich salonów urody. Tworzenie ciekawych strojów, które później wykorzystuje w sesjach zdjęciowych to wyłącznie pasja. W jego sesjach biorą udział profesjonalni modele i fotograf. Robią to za darmo w zamian za możliwość wykorzystani stylizacji Sebastiana w swoim portfolio. Koleżanki fryzjerki służą Sebastianowi pomocą przy wykonywaniu fryzur do sesji. On sam nie zarabia na swoich stylizacjach nic, wszystko robi dla własnej satysfakcji. - Wiem, że mam zdolności artystyczne i wiele się nauczyłem dzięki tym sesjom, podczas których musiałem często, oprócz makijażu, zrobić fryzurę, dobrać ciuchy i pomóc się ustawić modelce przy pozowaniu. To pomogło mi nabrać pewności siebie - twierdzi. - Pomysły na nietypowe stylizacje miałem już od bardzo dawna, ale nie wiedziałem, jak się za to zabrać, gdzie zdobyć rzeczy i czy w ogóle warto, bo przecież nie skończyłem szkoły w tym kierunku - mówi o swojej pasji. Zaczęło się od rajstop - Nie biorę żadnych zleceń, a zwłaszcza prywatnych. Nie mam na tyle czasu, aby szyć na zamówienie, zresztą na zamówienie to oczywiście są rzeczy typowe, zwykłe i do noszenia na co dzień. Szkoda czasu... Raz tylko uszyłem strój czerwonego kapturka dla córki mojej koleżanki z pracy na uroczystość szkolną - śmieje się. - No i kilka sesji, które zrobiłem dla salonu, w którym pracuję. Po raz pierwszy spróbował trzy lata temu. - Była to tzw. sesja rajstopowa. Chciałem ukazać w niej więź, połączenie pomiędzy mężczyzną a kobietą i uczyniłem to właśnie przy pomocy łączących ich ciała rajstop. Ponadto sprawdziłem, czy pomysły, które mam w głowie, przełożą się na praktykę - wspomina Sebastian. Tworzy po pracy, wieczorami i w weekendy. - Pomysły najczęściej przychodzą same, realizują się i ewoluują w trakcie robienia. Dlatego, gdy wieczorem zabieram się do tworzenia jakiegoś stroju, trudno się później oderwać. Tak mnie to wciąga. Stąd zarwane noce - śmieje się. To czasochłonne zajęcie Uszycie stroju jest czasochłonne. - Kostium "elżbietański" szyłem około pół miesiąca. Nie miałem wtedy maszyny, przerabiałem i szyłem ręcznie - mówi rzeszowianin. - Z kolei strój Rzymianina-gladiatora robiłem 2 miesiące, a kreację Rzymianki dużo krócej, bo tylko 3 dni - dodaje. Najtrudniej zdobyć elementy do danego stroju i to właśnie zajmuje mu najwięcej czasu. - Jestem jednak kombinatorem i zawsze staram się trochę zaoszczędzić, bo każda drobnostka może mnie sporo kosztować. Dlatego około 60 procent potrzebnych mi elementów znajduję w szmateksach. Jedni się tam ubierają, a ja znajduję tam garderobiane cuda - śmieje się. Poza tym jest stałym klientem hurtowni tkanin i pasmanterii, i tanich sklepów z towarami po kilka złotych. Wiele gadżetów znajduje także na: PTHW (plac targowy za Rzeszowem) i w jednej z hurtowni z częściami metalowymi, narzędziami i artykułami budowlanymi oraz ogrodniczymi. Filmowe inspiracje Patrząc na efekty sesji zdjęciowych, na których modele ubrani są w wykonane przez niego stroje, czasem trudno uwierzyć, z czego zostały zrobione. - Najdziwniejsza rzecz, jakiej użyłem to chyba... plastikowa siatka do zabezpieczania rynien przed liśćmi - śmieje się. - Użyłem jej do fryzury modelki przy sesji z czarnymi kulami. Także imponujące stroje rzymskie zostały wykonane z interesujących materiałów. Przykładowo hełm gladiatora został zrobiony z kasku budowlanego, śrub, wkrętaków, złotego bristolu i sznurka murarskiego. Pozostałość kostiumu to efekt połączenia fragmentów dwóch brązowych kurtek: skórzanej i zamszowej, 25 pasków do spodni, futra z kołnierza, damskiej torebki i złotych guzików. Z kolei jego partnerka ma na sobie m.in. kilka fragmentów pasków i materiał na poszwy. Rezultat rzymskiej sesji zaskakuje. Zdjęcia wyglądają dosłownie jak kadry z hollywoodzkiej produkcji. I to właśnie bohaterowie dużego ekranu są często inspiracją Sebastiana, który oprócz artystycznych zapędów, jest również kinomaniakiem. - Podchodzę z szacunkiem i podziwem do wszystkich, którzy pracują przy filmach. Zawsze oglądam dodatki do filmu i zaplecze jego powstawania, zwracam uwagę na szczegóły, stroje i stylizacje - mówi Sebastian. Podpatrywać, ale nie kopiować Stąd też inna sesja. Tym razem modelka występuje w stroju elżbietańskim. Ręcznie uszyty strój to efekt połączenia czarnych i popielatych poszewek na poduszki, damskiego żakietu, białej firanki i zasłonki. Do tego ptasie pióra, srebrne sztuczne cyrkonie, płaski drut i naszyjnik zrobiony z różnych części biżuterii. - Powstał on w oparciu o jeden z moich ulubionych filmów - "Elizabeth". W tej sesji przede wszystkim chciałem ukazać siłę kobiety, waleczność i potęgę - zdradza Sebastian. Inne pomysły czerpie z wyobraźni, starając się nie podpatrywać innych artystów i nie kopiować. - Im mniej widzę i wiem na temat czyjejś pracy, tym bardziej jest to "moje" - podkreśla młody pasjonata. - Robię to, co robię, również dlatego, żeby uniknąć rutyny w pracy. Dzięki tworzeniu stylizacji ciągle się rozwijam. W Rzeszowie jest mało stylistów i projektantów, którzy tworzą rzeczy inne niż do codziennego chodzenia, stroje z innych epok, artystyczne, awangardowe. Jest to dla niech nieopłacalne Dlatego postanowiłem, że będę robił stylizacje tematyczne, ukazujące emocje i akt, postaci w ruchu lub wykonujące pewne czynności - a nie tylko typowo pozerskie - tłumaczy. - Obecnie mam na koncie 8 sesji, ale wciąż pomysłów mi nie brakuje - śmieje się Sebastian. Jaka będzie kolejna? - Marzy mi się sesja na zamku rzeszowskim ze stylizacją królewską. Myślałem też o zdjęciach na starym rzeszowskim cmentarzu - przyznaje. Czy się uda - nie ma wątpliwości. - Marzenia się spełniają, więc wiem że jak coś sobie ubzduram, to prędzej czy później to zrealizuję! Aneta Jamroży