Przedstawiciele sieci twierdzą, że wszystko jest w porządku, bo osoba, z którą rozmawiali przez telefon znała kod abonencki. Właścicielka telefonu jest jednak innego zdania. - To właściciel, a nie użytkownik powinien móc zmieniać takie rzeczy - uważa pani Magdalena z Przemyśla. Przemyślanka posiada w Orange dwa telefony, które kupiła na swoje nazwisko. Jeden, z abonamentem użytkuje ona, drugi, który do niedawna był w taryfie mix, kupiła dla nastoletniej córki. - Wiadomo, że nastolatki dzwonią czasem bez opamiętania, więc wybrałam taką formę rozliczania się za rozmowy, żeby móc kontrolować wydatki na telefon córki - tłumaczy pani Magdalena. Jakież było zdziwienie przemyślanki, gdy niedawno otrzymała z Orange pismo informujące o zamianie miksa na abonament. - Wzięłam córkę na spytki - opowiada. - Przyznała, że zadzwonił do niej jakiś pan z Orange i zaproponował przejście na abonament. Miał powiedzieć, że nie będzie to kosztowało drożej niż opłaty za miksa - relacjonuje kobieta. Cztery cyfry najwyższą formą weryfikacji Pani Magdalena natychmiast zadzwoniła do Biura Obsługi Klienta sieci, żeby anulować zmianę. - Powiedziano mi, że w drodze wyjątku mogę wrócić na mix, a zmiany dokonano całkowicie prawidłowo - opowiada przemyślanka. Następna rozmowa abonentki z BOK toczyła się w obecności naszego dziennikarza. Uprzejmy i cierpliwy pan powtarzał dokładnie to samo. - Zmiany dokonano prawidłowo! Osoba, z którą rozmawiał nasz pracownik znała kod abonencki i podała go. Czterocyfrowy kod jest najwyższą formą weryfikacji - przekonywał. - Ktoś mógłby ukraść pani torbę razem z telefonem i dokumentami - wyjaśniał pracownik BOK. - Znałby dane z dowodu osobistego zatem, ale nie znałby kodu i nie mógłby zmienić taryfy. Kod jest bezpieczniejszy - dodawał. Jednak na pytanie, czy sprzedano by telefon nieletniej nastolatce na legitymację szkolną, stwierdza, że nie. Właściciel potrzebny tylko do umowy? - Moja córka mówi, że żadnego kodu nie podawała - utrzymuje pani Magdalena. - Nie znała go na pamięć, a teczki z dokumentami dotyczącymi telefonów sama musiałam szukać kilkanaście minut - wyznaje. - Ale w ogóle, czy sensowne jest, że kod jest jedyną formą weryfikacji rozmówcy? Owszem, mógłby być jedną z form, ale obok cech dowodu osobistego! Córka twierdzi też, że w rozmowie dotyczącej oferty zmiany taryfy mówiła, ze telefon jest "na mamę". Zatem pracownik Orange miał świadomość, że rozmawia z użytkownikiem, a nie właścicielem numeru - denerwuje się przemyślanka. Przedwczoraj pani Magda dostała kolejne pismo z sieci. W nim raz jeszcze pracownik Orange podkreśla, że zmiana została dokonana z zachowaniem wszelkich procedur, ale w drodze wyjątku numer będzie mógł wrócić "na mix" po zakończeniu okresu rozliczeniowego. - Dobre i to - mówi przemyślanka. - Ale ja nie jestem przekonana, czy owa weryfikacja była prawidłowa. O ile wiem, takie rozmowy są nagrywane. Tylko, że ja nie mam przecież dostępu do nagrania, a sieć, dziwnym trafem, nie proponuje mi odsłuchania tej rozmowy - dodaje rozgoryczona. Monika Kamińska